sobota, 16 stycznia 2016

Trochę wyjaśnień. I początek rozdziału.

Hej wam. Na początku chciałam się pochwalić że Immortal City ma już 1800 wyświetleń. Dziękuję. Rozdział taki trochę dziwny bo natknęłam się na dziwną piosenkę przy jego pisaniu. Ale to nieistotne, ważne że jest. Czekam na wasze komentarze :) Aha, i przepraszam was za to że pojawia się tak późno.
--------------------
Ir
Stałam przed lustrem wiszącym na drzwiach od mojej szafy. Lucy pomogła mi upiąć moje długie włosy w elegancki kok i przyczepiła wsuwkami diadem. Ugh, już go nie cierpię. Założyłam suknię od mojej matki. Była długa, po ziemię, bez rękawków, czarna ze złotym paskiem u dołu. Od pasa w dół była rozkloszowana, u góry miała gorset z piór. Wyglądały jak prawdziwe, różniły się tylko tym, że były całe czarne ze złotymi plamkami. Do tego założyłam wysokie, również czarne szpilki. Mimo wszystko czegoś mi brakowało.
-Makijaż. - powiedziałam sama do siebie klepiąc się ręką w czoło. Weszłam do łazienki i wyjęłam kosmetyczkę. Zaczęłam nakładać czarny cień na powieki. Tym razem nie na całą. Kreski też nie były takie grube jak zawsze. Po kilku poprawkach wyszło dobrze. Popatrzyłam sobie w oczy odbijające się w lustrze.

Postanowiłam w końcu wyjść z pokoju. Schodziłam powoli po schodach. W domu było przerażająco cicho. Moje kroki odbijały się echem od ścian pustego korytarza.
-Teraz jeszcze tylko drugie. - pomyślałam. Schodzenie w tych butach po schodach było samobójstwem. Pomału stawiałam każdy krok. Gdy po kilku minutach męczarni zeszłam na parter. O dziwo był pusty.
- Jest tu ktoś? - zawołałam w przestrzeń.
- Twoi rodzice już pojechali. Tutaj masz adres. - powiedziała wychodząc z salonu Lucy. Podała mi kartkę.
- Czyli znowu mnie zostawili. Super. - powiedziałam.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedziała moja ''mama''. Zaczęłam ją tak nazywać odkąd skończyłam 6 lat.
- Dziękuję. Muszę już lecieć. Nie chcę się spóźnić na własną imprezę. - pocałowałam ją w policzek na pożegnanie i wyszłam z domu uprzednio zabierając kluczyki do mojego kochanego autka. Szpilki okazały się być dobrze wyprofilowane, więc dobrze mi się prowadziło. Jechałam szybko (chyba się już do tego przyzwyczailiście) więc po 10 minutach byłam na miejscu. Do dwudziestej zostało mi pięć minut. Miejsce to było czyjąś posiadłością. Wysoki na dwa piętra dom otoczony był dziwnymi krzewami. Jego kolor był trudny do określenia przez to że było już ciemno. Na parkingu stały drogie samochody. Przez zasłonięte okna przedostawały się promienie jasnego światła. Podeszłam do ogromnych schodów. Były wykonane z jasnego marmuru, a przynajmniej takie dawały wrażenie. Weszłam po nich i stanęłam przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Zastanawiałam się czy nie zapukać ale w końcu zdecydowałam że tego nie zrobię. Na chama otworzyłam drzwi. Oba skrzydła.
- Znowu schody? - załkałam w myślach. Stałam na ich szczycie, a ''pod moimi nogami'' znajdowała się ogromnych rozmiarów sala balowa. W pomieszczeniu było na oko 300 osób. Wszyscy na mnie czekali, a gdy weszłam do pomieszczenia zapadła głucha cisza. No może nie do końca cisza bo orkiestra nadal grała taneczną muzykę. Przyjrzałam się sali. Ściany były koloru ecru, co kilka metrów wznosiła się biała kolumna. Na środku sali był przygotowany parkiet, a wokół niego poustawiane były okrągłe stoliki. Pod sufitem wisiał ogromny, kryształowy żyrandol. Całość wyglądała dobrze, ale nie dla mnie. Ja wolę czarny. Popatrzyłam na osoby znajdujące się w sali. Ich stroje miały różne kolory : czerwone, złote, różowe - te wyróżniały się najbardziej. Było też kilka beżowych w tym moja matka i ojczym. Zobaczyłam Lucasa w brązowym garniturze i kilka innych wilkołaków. Następnie w oczy rzuciła mi się para ubrana cała na czarno. Anioły. Nagle zobaczyłam mojego nowego wroga, czyli Ashley w białej sukience. Syrena. Zaśmiałam się. Brakowało jej tylko czerwonych włosów i ogona a była by idealną małą syrenką.
- Pokaż im kim jesteś. Oni tego nie wiedzą. Pokaż im swoje skrzydła. - usłyszałam w głowie głos mojego taty. Jak powiedział tak też zrobiłam. Powoli zdjęłam naszyjnik z który rozbłysnął czerwonym światłem. Poczułam jak skrzydła powoli ''wychodzą na powietrze''. Tym razem nic mnie już to nie bolało. Uśmiechnęłam się do Lucasa a on odwzajemnił ten gest.
- Teraz jeszcze twoje moce. - naprawdę tato? Jakbym nie wiedziała. Zacisnęłam dłonie w pięści i skupiłam się na mocach. Poczułam że zaczynają piec mnie końcówki palców. Popatrzyłam w dół. Ogień i małe wyładowania elektryczne tańczyły pomiędzy moimi palcami. Popatrzyłam na osoby znajdujące się w sali. Patrzyli się na mnie z nieukrywanym zdumieniem i... strachem?
- Kim ty jesteś? - usłyszałam głos kogoś z tłumu. Co mam odpowiedzieć? Tak po prostu przyznać się że moim ojcem jest Śmierć?
- Jest moją córką. - powiedziała moja matka i lekko chwiejnym krokiem podeszła do schodów. - A jej ojciec to Śmierć. - dodała ze spokojem. Założyłam naszyjnik z powrotem na szyję a skrzydła wrosły w moje plecy. Powoli zeszłam po schodach i tak samo zaczęłam iść w stronę Lucasa. W garniturze wydawał się być naprawdę przystojny.



***************************
Nawet nie pamiętam kiedy zaczęłam pisać 10 rozdział. Kochani... jeśli mam prawo jeszcze tak do was mówić... nawet nie wiem co pisać. Nie będę głupio przepraszać, bo to nic nie zmieni. Po prostu powiem jak jest. A jest chaos. Od wakacji dużo się w moim życiu zmieniło. Zaczęłam nowe życie, inną historię, otworzyłam księgę swojego marnego istnienia kilka kartek dalej i dopiero tam zaczęłam pisać. Nie mam pojęcia dlaczego to piszę, pewnie przeczyta to dwie osoby, ale nieważne. Liczy się to, że te dwie osoby został. Cóż... to opowiadanie się skończyło. A przynajmniej dla mnie. Ja je skończyłam. Nie będzie już niczego. Ale zanim odejdę chcę coś wam powiedzieć. Nie, nie powiedzieć. Na coś wam pozwolić. Pozwalam wam na dokończenie tej historii po swojemu. Pozwalam wam na to. Możecie stworzyć nowego bloga, który będzie kontynuował tą powieść. Z chęcią ją przeczytam. Przykro mi, że tak się stało... ale nie żałuję. Zaczęłam nowe życie i nie chcę wracać do starego. Niestety, ten blog się z nim wiąże. Wybaczcie.

Z poważaniem, WybrankaNocy.

wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 9

Hej wam. Tak, tak. Wiem, wiem rozdział miał się pojawić wczoraj, ale musiałam zrobić projekt z geografii. Niby koniec roku szkolnego, ale nauki wieże niż by się mogło spodziewać. Mniejsza o to, ważne że coś tam napisałam. Miłego czytania :)

Aha, jeszcze jedno. Ten rozdział dedykuję Aleksandrze. Gdyby nie ona nie byłoby tego rozdziału tak szybko.
--------------------
Ir
- Słownictwo, moja mała księżniczko. - usłyszałam męski, lekko zachrypnięty głos po swojej prawej stronie. Odwróciłam się w tamtym kierunku i znieruchomiałam. Kilka metrów ode mnie stał dobrze zbudowany mężczyzna. Był cały ubrany na czarno. Muskularne ciało uwydatniała czarną koszulka. Był blady, zupełnie tak jak ja. Podniosłam wzrok i napotkałam dwoje ciemnych oczu. Wstrzymałam oddech gdy zorientowałam się że są takiego samego koloru co moje. Włosy również. W prawej ręce trzymał kosę. Chyba była wykonana z obsydianu. Czarna i lśniąca. Ostrze niebezpieczne błyskało się w świetle księżyca. Śmierć.
- Tata? - wyszeptałam. Nie byłam pewna czy wydała z siebie jakiś dźwięk, czy tylko idiotyczne poruszałam ustami.
- Ir, ale ty wyrosłaś. - powiedział uśmiechając się. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył bo rzuciłam się na jego szyję. Tak bardzo tego potrzebowałam. Przytulił mnie mocno,  głaszcząc po włosach w uspokajającym geście.
- Jak, do cholery jasnej, pozbyć się tych przeklętych skrzydeł? - zapytałam już trochę uspokojona.
- Po pierwsze to one wcale nie są przeklęte. Po drugie to córce Śmierci nie przystoi przeklinać. Po trzecie, hmmm. To trudne. Potrzeba wielu lat praktyki. - widząc moją minę dodał szybko - Ale to powinno pomóc. - to powiedziawszy dotkną delikatnie mojego naszyjnika. Kamień zaczął się unosić w powietrzu i rozbłysnął czerwonym blaskiem. Po chwili poczułam że skrzydła zaczynają wrastać w plecy. Nie czułam bólu, jedynie lekkie pieczenie.
- I po problemie. - uśmiechnęłam się na słowa taty. Nie ojca, starego czy ramola. Taty. Sama byłam zdziwiona że czułam do niego taką więź. W końcu nie poznałam go na tyle dobrze.
- Śmierć... - głos mojej rodzicielki wyrwał mnie z rozmyślań.
- Camille. - wziął ją w ramiona i pocałował w czoło. To było słodkie. Bardzo słodki... Zaraz! Co się ze mnie dzieje?! Słodkie to mogę być ciastka, nie zakochana para! Ir, odbija ci!
- Tak bardzo się za tobą stęskniłem. - powiedział mój tata. - Bardzo żałuje że nie mogę zostać z wami dłużej.
- Czy zobaczę cię jeszcze kiedyś? - zapytałam.
- Możliwe. Wszystko jest zapisane na kartach naszej historii. -po tych słowach po prostu zniknął.
- Ir? - zapytał niepewnie Lucas. Byłam spokojna. Ir, chyba jesteś chora.
- Tak? - odwróciłam się w jego stronę.
-Yyy, nic ci nie jest?- zapytała Kim.
- Nie. - odparłam nadzwyczaj spokojnie, co zdziwiło i ich, i mnie, i moją mamę. Po kilku sekundach na polanę wbiegł Louis.
- Wszyscy już wiedzą. Zaczęli się szykować. - wysapał.
- Do czego? - zapytałam zdezorientowana.
- Do balu. Prawie każdy mieszkaniec Immortal City to istota nadnaturalna. Można powiedzieć że oni wiedzą że ty nią jesteś. Taka jakby więź. Gdy odbędzie się przemiana jakiegoś wilkołaka lub innej istoty nadnaturalnej urządza się bal. - odpowiedział mi Will.
- Czyli oni wiedzą kim jestem?
- Nie. Tego dowiedzą się na balu. Każda rasa ubiera się wtedy na inny kolor. Wampiry na czerwono, czarownicy na złoto, elfy i wróżki na różowo, wilkołaki na brązowo. Są jeszcze syreny, ale ich jest u nas tylko dwie. Ubierają się na biało.
- A ja? - zapytałam rozumiejąc co chciał mi powiedzieć. Idziemy na dyskotekę!!!
- Tyyy. No cóż, jesteś jedynym dzieckiem Śmierci. Posiadasz moc jak u czarowników i skrzydła jak anioły. One ubierają się na czarno...
- Mam dla niej suknię. - przerwała mu moja mama.
- Suknię? Ale ja nie chcę... - zaprotestowałam.
___
Po wczorajszej, przegranej kłótni z mamą poszłam się umyć i spać. Byłam padnięta. Gdy się obudziłam była 14. Jęknęłam, przewróciłam się na drogi bok, a gdy to zrobiłam spadam z łóżka.
- Jeszcze coś sobie zrobisz aniołku. - usłyszałam nad sobą. Przestraszona poderwałam sięna rrówna nogi i objęłam postawę do ataku. Gdy zobaczyłam kto przedemną stoi byłam wściekła.
- Czego chcesz i co robisz w moim pokoju! - wrzasnęłam na śmiejącego się Lucasa.
- Przyszedłem cię obudzić. Twoja mama mi kazała. - odparł spokojnie.
- Ughhh. - uświadomiłam sobie że stoję przed nim w bluzce na ramiączkach i krótkich spodenkach. Szczerze? Było mi wszystko jedno. A niech się patrzy. Najwyżej wyjdzie z tąd bez kilku zębów. Ominęłam go i skierowałam się do kuchni. Niestety chłopak ruszył za mną jak wierny piesek. Hmmm, jest wilkołakiem, a one są spokrewnione z psami. Przypadek? Nie sądzę. Zaśmiałam się cicho pod nosem, ale niestety zielonooki to usłyszał.
- Co cię tak bawi? - zapytał. Zeszłam właśnie po schodach i skierowałam się do kuchni. Zobaczyłam na stole stos... nie, nie może być...
- NALEŚNIKI! - wrzasnęłam i żuciłam się na talerz. Szybko wepchnęłam jednego do ust. Lucas popatrzył na mnie jak na wariata a po chwili parsknął głośnym śmiechem.
- Ło ssso? - zapytałam z pełnymi ustami. Gdy tylko mnie usłyszał zaczą chichotać jeszcze głośniej.
- Deil. - powiedziałam z nadal pełnymi ustami.
- Też cię kocham. - odparł posyłając mi causa.
- O której jest ten cały bal?
- Chyba o dwudziestej.
- CO? Mam tylko 6 godzin na przygotowanie się?
- Myślałem że jesteś bardziej męska i wystarczy ci 20 minut.
- To jest bal. Nawet ja muszę wyglądać dobrze. - po tych słowach popędziłam do pokoju. Po drodze spotkałam moją matkę.
- Masz. - wepchnęła mi w ręce jakąś sukienkę w worku i mały diadem. Ona myśli że ja to założę? Normalnie Mała Syrenka. Dobrze że jest czarne, ale najchętniej wydłubałabym te głupie, błyszczące diamenciki.
- Japierdole. - powiedziałam sama do siebie. Nie byłam zadowolona że to właśnie ona wybrała mi ubrania. Ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Weszłam do pokoju (nie omieszkałam przy tym trzasnąć drzwiami).

niedziela, 17 maja 2015

Chyba zapomniałam dać wam linka do nowego bloga. Ah ten mój refleks xD

http://zanimsloncepojdziespac.blogspot.com/?m=1

Zapraszam na prolog :)

środa, 6 maja 2015

Nowy blog!

Założyłam nowego bloga. Z tej okazji organizuje "konkurs". W komentarzach piszcie jak ma mieć na imię główna bohaterka. Sama nie mogę się zdecydować.
 Krótki opis : średniego wzrostu, szczupła 17-latka, o długich czekoladowych włosach. Ma przenikliwe brązowe oczy, które pomimo nastroju ich właścicielki zawsze wyrażają smutek. Sama uważa się za brzydką, ale to nie prawda. Ma pełne usta i według niej, za duży nos. Ubiera się w to, co wpadnie jej w ręce. Lubi czytać książki, jest klasowym kujonem. Nie jest zbytnio lubiana w szkole. Nosi duże, okulary  z czarnymi oprawkami. Ma starszego o 3 lata brata, Johna. Utrzymuje z nim dobry kontakt. Jej rodzice prowadzą dużą firmę i nie mają dla miej czasu. Dziewczyna posiada dar, o którym nikt nie wie, nawet John.

Mam nadzieje że to przybliżenie bloga wam się podoba. Pozdrawiam ;)
~Wybranka Nocy

wtorek, 5 maja 2015

Przeprosin.

Kochani,
Wybaczcie że przez prawie miesiąc nie dodawałam rozdziałów. Naprawdę bardzo bym chciała, ale do 28 mają mam wystawić projekt gimnazjalny i nie mam czasu pisać. Naprawdę bardzo was przepraszam, ale musicie jeszcze troszkę poczekać. Gdy już oddam pracę będę miała dużo wolnego czasu i może Wena się do mnie pofatyguje. Jeszcze raz berdzo przepraszam. Kocham :*
~Wybranka Nocy

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 8

Hej wszystkim. Na samym początku kilka ogłoszeń parafialnych. Po 1 to rozdziały będą pojawiać się trochę rzadziej, bo w szkole mam zapierdziel i nie mam czasu na nic. Po 2 to dziękuję wam za 800 wyświetleń :* Po 3 to kilka rozdziałów będę pisać z perspektywy Lucasa. Po 4 to chyba i tak nikt tych notek nie czyta wiec to tyle. Kazanie zakończone :D
--------------------
Lucas
Wszyscy byliśmy wpatrzeni w Ir, i czekaliśmy na jej ruch. Dopiero teraz zobaczyłem jaka jest ładna. Ciemno brązowe włosy opadły falami na jej ramiona, a brązowe oczy były... dziwne. Źrenice, czarne jak dwa tunele nienaturalnie powiększone, tęczówki miały kolor ciemny. Efekt pogłębiała czarna obwódka wokół źrenic. Były dziwne, a zarazem piękne. Była średniego wzrostu, na oko metr siedemdziesiąt. Szczupła, ale z wyraźnie zaznaczonymi kobiecymi kształtami. Cerę miała bladą, jak u wampirów. Malinowe usta i mały nosek nadawały jej twarzy niebywałego uroku. Ubrana dziś była w podarte, czarne rurki, tego samego koloru koszulkę i ciemno granatową bluzę z kapturem. Normalnie i bez przesady. Stała na środku pokoju i patrzyła się na nas jak na wariatów.
- Co? - wykrztusiła w końcu.
- Ir, wiem że to dla ciebie trudne, ale musimy się pospieszyć. Do północy zostało 40 minut a ty nie jesteś przygotowana.
- Do czego przygotowana? - była zdenerwowana, widziałem to w jej oczach.
- Równo o północy dojdzie do przemiany. - zabrałem głos. Brunetka spojrzała na mnie.
- Jakiej przemiany? Dlaczego dowiaduje się takich rzeczy po 16 latach? Jakie do cholery istoty nadnaturalne? J-jja, muszę się przejść. - wyjąkała i już jej nie było.
- Irlayn! - wrzasnęła jej matka.
- I co mamy teraz zrobić? Przecież Wyklenci mogą ją znaleźć i zabić w każdej chwili. - zdesperowany Nate chodził po pokoju. - Nie wiemy gdzie mogła pobiec, a jak mniemam jest z nas wszystkich najszybsza. - zastanawiałem się gdzie ta dziewczyna mogła być... I nagle mnie oświeciło. Wodospad.
- Wiem. - powiedziałem. Wstałem z kanapy i nie zważając na protesty Loisa wyszedłem  z domu. Zmieniłem się w wilka i pobiegłem nad jeziorko. Zostało pół godziny do pełni, a ona musiała się zmienić. Nie miała wyboru. Zwinnie omijałem drzewa w krzewy które stawały mi na drodze. W końcu dotarłem do celu. Ir siedziała skulona na kamieniu. Dokładnie tak, jak pierwszy raz ją zobaczyłem, tylko tym razem płakała. ONA płakała. Nigdy nikomu nie okazywała swoich słabości, nawet gdy się czymś pocięła czy gdy ktoś ją mocno zranił, psychicznie lub fizycznie, nigdy nie płakała. Zrobiło mi się jej żal. Żyła w niewiedzy przez całe swoje życie, a tu nagle w jedną noc wszystko się rozpadło. Podszedłem  do niej i zapiszczałem cicho. Dopiero wtedy podniosła na mnie wzrok. Po policzkach spływały jej słone łzy wraz z makijażem, pozostawiając czarne ślady. Zsunęła się ze skały na której siedziała i wtuliła się w moje futro. Tak bardzo chciałem ją przytulić, ale w wilcze postaci było to niemożliwe. Była taka malutka, cała drżała. Jej ręka powędrowała do mojego karku, a następnie zaczęła mnie głaskać. To miłe uczucie więc nie protestowałem, wręcz przeciwnie, polizałem ją po policzku. Tak wyrażamy uczucia, a ja dążyłem ją jakimś,  ale jeszcze nie wiedziałem jakim. Zaśmiała się, chyba ją to łaskotało. Nie wiedziałem co zrobić,  zmienić się i zobaczyć jaka będzie jej reakcja, czy poczekać aż pójdzie do domu. Nie zostało dużo czasu więc  musiałem na coś się zdecydować. Gdybym teraz się zmienił, to po pierwsze byłbym prawie nagi, a po drugie, Ir bardzo by się zdenerwowała i byłaby... zawiedziona? Pewnie by myślała że przyszedłem tu po to aby sprowadzić ją do domu. A tak nie jest. Chyba mi na niej zależy. Nie znam jej dobrze, ale czuję że jest mi bliska. Jeżeli się nie zmienię, to nie będę mógł jej zaprowadzić do domu. Ahhh... życie jest mega trudne. Zanim przejdzie przemianę musi dowiedzieć się o Megan i Wyklętych. Nie mogłem podjąć decyzji, ponieważ dziewczyna cały czas głaskała mój kark, a to mnie rozpraszało. W końcu postanowiłem się zmienić. Nie wiedziałem tylko gdzie, i jak jej to wytłumaczyć. To chyba jedna z ważniejszych decyzji jaką podejmuje w życiu.

Ir
Przytulałam się do mojego przyjaciela. Tak, mogłam go tak nazwać. Byłam taka zagubiona. Nagle jedyna osoba, jeśli mogę tak nazwać zwierzę, wstała i odsunęła się trochę ode mnie. Patrzyłam na niego zapłakanymi oczami, wymyślając najgorsze scenariusze. Modliłam się aby nie uciekł, by mnie nie zostawiał. Gdy tak na niego patrzyłam zobaczyła jak podobny jest do Lucasa. Czarne futro, jak włosy chłopaka. Toksycznie zielone oczy jak te, które ma Lucas. Szerokie barki i muskularne ciało. Przez to ile czasu z nim spędziłam, chciałam się do niego przytulić. Z rozmyślań wyrwał mnie skowyt wilka. Gdy na niego spojrzałam... otworzyłam buzię ze zdumienia. Mój towarzysz zaczął się zmieniać, a mianowicie jego pysk się kurczył, stawy wracały do normalnych dla człowieka kształtów. Po kilku sekundach stał przede mną półnagi chłopak o zmierzwionych, czarnych włosach. Na sobie miał tylko podarte spodnie. Moją uwagę przykuła jego idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa. Spojrzałam wyżej i zamarłam, gdy ujrzałam znajomą twarz. Zielone oczy jak zwykle przewiercały moją dusze.
-Lucas. - wyszeptałam. Chłopak uśmiechał się niepewnie. No tak, on jest wilkołakiem. Niewiedząc co robić podeszłam do niego i wtuliłam się w jego pierś. Była ciepła i twarda, ale wydawało mi się że pasuje idealnie do mojego ciała. Chyba się lekko zdziwił bo na początku tylko stał nieruchomo, ale już po kilku sekundach przytulił mnie mocno. Pierwszy raz pokazuje komuś jaka naprawdę jestem, a przynajmniej tą cząstkę mojego jestestwa* która była zarezerwowana tylko dla mnie.
- Ir, wiem że to dla ciebie trudne ale musimy już iść. Za dwadzieścia minut pełnia. - powiedział spokojnie przerywając ciszę.
- Wiem... - nie chciałam iść. Chciałam siedzieć tu całą noc i wpatrywać się w wodospad tuląc do siebie Lucasa. Był taki ciepły.
- No już, nie płacz. - otarł kciukiem łzę spływającą po moim policzku. Co ty robisz?!- krzyczał głos w mojej głowie. - przecież prawie go nie znasz! - to był fakt, ale on chciał mi pomóc. Koniec końców zostałam przegłosowana przez tą Ir, która ma miękkie serce i lubi różowy. Super, po prostu zajebiście. Popatrzyłam na taflę wody w której zobaczyłam nasze odbicie. Lucas też się na nią patrzył i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach  można było wyczytać tyle emocji, strach, zmartwienie, złość,  ale i... miłość? Nie, to na pewno nie to.
- Idziemy? - zapytał w końcu.
- Tak. - otarł policzki z łez i rozmamanego makijażu. "Odkleiłam" się od chłopaka i nie czekając na niego ruszyłam w stronę domu. Szłam szybko, można powiedzieć że biegam. Po kilku minutach dotarłam do ogrodu przed willą. Na ganku przed nią siedzieli wszyscy: moja mama, Nate, Lois, Will, Jamie i Christopher. Nie było tylko jednej osoby...
- Gdzie jest Megan? - zapytałam próbując się lekko zdenerwować.
- Kochanie, ona... - Camille się zacięła.
- Jest razem z Wyklętymi. - powiedział spokojnie Nate.
- A kto to są ci cali Wyklenci? - czułam jak wraca dawna Ir, ta która gościła w moim ciele przez kilka dobrych lat.
- Wyklenci chcą cię zabić. To armia Megan. Ona jest upadłą, to znaczy że kiedyś była aniołem, ale wiele wieków temu zbuntowała się przeciwko Bogu. Trafiła do pekła, do którego siłą zaciągną ją twój ojciec. Niestety w piekle są osoby, które łatwo ulegają silniejszym. Megan stworzyła tam potężną armię i chce się zemścić. Na Bogu nie może,  wiec za cel wybrała sobie Śmierć. To on ją tam zaprowadził. Śmierć jest nieśmiertelny więc nie może mu nic zrobić,  ale tobie tak. Musisz być ostrożna i... - nie usłyszałam co było dalej. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a cała czaszka była rozrywana przez ból. Poczułam jak przechodzi przeze mnie prąd. Światło księżyca razie mnie w oczy. W końcu to poczułam. Przez kręgosłup przeszedł mnie lodowaty dreszcz, a następnie okropny ból. Krzyknęła i upadłam na kolana. Czułam się tak, jakbym miał zaraz umrzeć. Całe plecy potwornie bolały,  jakby coś chciało się z nich wydostać. Po chwili usłyszałam jak coś się rozdziera, a po mojej skórze popłynęła krew. Cała drżałam. Oddychałam szybko, ale po moim policzku nie popłynęła ani jedna łza. Nie tym razem. Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyła jedną w ziemię. Usłyszałam grzmot i po niecałej sekundzie obok mnie pojawił się piorun. W miejscu gdzie dotkną ziemi trawa przypaliła się trochę. Czułam na plecach jakiś ciężar. Chciałam odwrócić głowę,  ale nie miałam już siły.
Lucas
Nate tłumaczył Ir kim są Wyklenci gdy ta nagle krzyknęła i upadłą na kolana. Wygięła ciało w łuk, a na jej twarzy widniał ogromny ból. Na jej placach zaczęły pojawiać się uwypuklenia. Po chwili jej skóra po prost pękła, a z rany zaczęły wydostać się skrzydła. Były czarne, duże i wydawały się być mroczne. Ich kształt przypominał te, które dziś narysowała podczas jednej z lekcji. Dziewczyna krzyczała z bólu a po jej niemal białej skórze zaczęła płynąć krew. Jestem wilkołakiem, wiec czułem jej zapach, słodki jak kwiaty. Po chwili usłyszałem głośny grzmot a obok dziewczyny uderzył piorun. Ta oddychała szybko i spazmistycznie, ale nie uroniła ani jednej łzy. Zamknęła oczy i powiedziała coś bardzo cicho. Uniosła głowę i popatrzyła w naszą stronę.
- To koniec? - zapytała cichutko. Podniosła się z ziemi i popatrzyłado tylu. Jej oczy zzrobiły się jeszcze większe niż przedtem. - O kurwa. - zaklęła siarczyscie.
--------------------
Ten rozdział jest naprawdę fatalny. Brak weny, mega dużo nauki i zmęczenie dało rezultat w postaci tego czegoś. Za błędy przepraszam. Następny za tydzień :*

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Liebster Award

Hej wszystkim :) Zastałam nominowana do Liebster Award przez Nocną Heroskę ( tu macie jej bloga ^^ : http://krwawy-dwor.blogspot.com/?m=1) Bardzo dziękuję za uznanie :) Liebster Award to nagroda przyznawana za "dobrze wykonaną robotę".
Pytania i moje odpowiedzi:

1. Co cię zainspirowało do pisania?
Hmmm. Chyba przeczytane książki i blogi, ale też pogoda :) lepiej pisze mi się po długim spacerze w deszczowe dni (psychol).
2. Jakie książki chętnie czytasz?
Lubię książki o tematyce fantasy, młodzieżowe i romans paranormalny.
3. Jakiej muzyki słuchasz?
Wszystkiego co mi wpadnie w ucho. Od "Nirvany" do Nicki Minaj :)
4. Czy ktoś namówił cię do założenia bloga?
Przyczyniły się do tego moje koleżanki  (całuje :*) ale to ja podjęła ostateczną decyzję.
5. Kiedykolwiek myślałeś/łaś, że będziesz mieć bloga?
Nie. Jeszcze rok temu do książek podchodziłam z krzyżem i wodą świeconą a co dopiero żeby samemu zacząć coś pisać.
6. Co robisz w wolnym czasie (oprócz pisania i czytania)?
Rysuje.
7. Jaka ekranizacja książki sprawiła Ci największy zawód?
Chyba "Dary Anioła: Miasto Kości.". Książka była BOSKA, a film... no cóż, nie powala.
8. Masz jakieś zwierzątko/a domowe?
Mam 3 koty :D
9. Ulubiony autor?
Chyba Jamie Campbell Bower, ale Johnny Depp też jest spoko.
10. Ulubiona postać książkowa?
Tylko jedna?! Dziewczyno ogarnij się.
11. Znienawidzona postać książkowa?
Chyba Azazel z książki "Ja, Diablica". Nie trawię gościa.

Moje pytania i blogi:
1. Ulubiona męska postać książkowa?
2. Jaką pogodę najbardziej lubisz?
3. Co inspiruje cię do pisania?
4. Kto i jak nakłonił cię do pisania?
5. Ulubiony napój?
6. Jaki jest twój ulubiony kolor?
7. Ulubiona książka?
8. Chciałabyś wyjechać kiedyś do Stanów Zjednoczonych?
9. Ulubiona postać fantastyczna (wampir, elf, wilkołak itd.)?
10. Jeśli byś mogła, to do jakiej książki lub filmu byś się przeniosła?
11. Znienawidzona zachowanie ludzi?

11 nominowanych przeze mnie blogow:
http://www.jestem-kim-jestem-inna-nie-bede.blogspot.com/?m=1
http://dotyk-pioruna.blogspot.com/?m=1
http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/?m=1
http://igraniezesmiercia.blogspot.com/?m=1
http://anielskacisza.blogspot.com/?m=1
http://dalsza.blogspot.com/?m=1
http://mroczne-miasto.blogspot.com/?m=1
http://z-pamietnika-katownika.blogspot.com/?m=1
http://scar-never-fade.blogspot.com/?m=1
http://zaufac-aniolowi-czy-jego-lzy.blogspot.com/?m=1
http://tylkodladziwakow.blogspot.com/?m=1


Co do opowiadania to rozdział pojawi się dopiero w piątek. :) Pozdrawiam :*