sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 7

JUŻ 500 WYŚWIETLEŃ!!! Dziękuję :) nie zdajecie sobie sprawy ile to dla mnie znaczy, tak samo jak komentarze. Jeszcze raz dziękuję :) aha i jeszcze jedno: przepraszam że rozdział tak późno, ale brak weny :/
PS. : Wolicie rozdziały długie, ale raz w tygodniu czy takie jak teraz 2/3 razy?
--------------------
- Ziemia do Ir! - krzyk Kim obudził mnie z rozmyślań.
- Tak? - zapytałam. Od spotkania z Lucasem minęły już 2 dni. To co stało się nad jeziorem... nie mogłam sobie tego racjonalnie wyjaśnić. Było mniej więcej tak:
"- Czy wierzysz w istoty nadnaturalne? - zapytał mój towarzysz. Popatrzyłam na niego jak na wariata.
- Co?! - nie mogłam uwierzyć że jest on taki głupi.  Fakt, uwielbiam fantastykę, ale nie wierzę w to że takie wampiry czy elfy chodzą po tym świecie. - Lucas, czy ty myśli... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ zza krzaków po prawej stronie wyszedł jakiś facet. Nie miał więcej niż 20 lat, blond włosy opadły mu na czoło, a czerwone oczy świeciły się w blasku księżyca. W prawej ręce trzymał... miecz. Srebrny,ze złotymi znakami na rękojeści. Uśmiechnął się do mnie obleśnie.
- Ir, uciekaj do domu. - powiedział spokojnie Lucas.
- Ale...
- JUŻ! - tym razem krzyknął. Odwróciłam się na pięcie i sprintem pobiegłam w stronę willi. To nie fair z mojej strony że zostawiłam tam Lucasa samego. Szybko wdrapałam się na drzewo pod moim balkonem i weszłam do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i weszłam do łóżka.
- CO TO DO CHOLERY MIAŁO BYĆ?! - wrzasnęłam sama do siebie. Położyłam się wygodnie na poduszkach. Nie miałam siły żeby rozmyślać co dziś się wydarzyło."
- Dziewczyno, co się z tobą dzieje? Pytałam czy idziesz dzisiaj z nami na imprezę. - chwile zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale coś sobie przypomniałam. Dzisiaj pełnia.
- Chętnie bym z wami poszła, ale tak w pewnym sensie mam szlaban. Nie pytajcie dlaczego, bo niewiem. - weszłam do sali numer 57. Tu mam fizykę. Kolejny trudny przedmiot z serii trudnych i nikomu nie potrzebnych przedmiotów. Usiadłam w ostatniej ławce po prawej stronie. Dokładnie to pod oknem. Była to jedyna lekcja na której siedziałam sama, ale czułam w kościach że dzisiaj to się zmieni. Zadzwonił dzwonek I w tym momencie się wyłączyłam. Zaczęłam rysować coś na kartce gdy drzwi otworzyły się z hukiem. Do klasy wszedł Lucas. Nauczyciel spojrzał na niego ale nic nie powiedział tylko dalej prowadził nudną lekcje.  Znowu zaczęłam rysować, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Zajęłaś moje miejsce. - zielonooki uśmiechał się figlarnie.
- To masz problem. Nigdzie się stąd nie ruszam. - po raz 3 przyłożyłam ołówek do kartki i zatraciłam się w tworzeniu obrazku. Były to anielskie skrzydła. A może nie anielskie? Były bardziej mroczne, trochę postrzepione i brudne. Bardziej niż do anioła nadawały by się dla śmierci. Pełne smutku. Kątem oka zauważyłam że Lucas zają miejsce obok mnie, ale nie uważał na to co mówi nauczyciel,  tylko patrzy na to co robię. Miałam ochotę mu przywalić, ale się powstrzymała. W końcu byłam na lekcji.
- Przestaniesz się gapić?
- Ładnie rysujesz.
- Tak, a na drzewach rosną króliki.
- Panno Light. - nauczyciel patrzył mi się hasło w oczy. - Skoro jest pani taka gadatliwa opowie nam pani o magnesach? - w mordę. Uczepił się mnie jak niewiem. Dobrze że to akurat przerabiałam to w poprzedniej szkole.
-             - odpowiedziałam na jednym wdech. Facet mruknął coś pod nosem i do końca lekcji miałam spokój. Gdy tak siedziałam zamknięta w świecie rysunków, czułam na sobie czyjś wzrok. Nie należał on do Lucasa. Gdy zadzwonił dzwonek zgarnęłam swoje książki i wybyłam z klasy. Skierowałam się w stronę stołówki. Przed wejściem czekała na mnie moja paczka.
- Co dzisiaj na lunch? - zapytałam, bo byłam bardzo głodna. 
- Kanapki. - burkną Alex
- Aha. - na tym skończyła się nasza rozmowa. Nie wiedziałam co ich ugryzło. Odkąd usłyszeli o pełny są jakby przygnębieni. Bywa. Zjadłam i udałam się w stronę szatni. Gdy weszłam od razu usłyszałam głos Ashley.
- Ta suka przystawiała się do Lucasa. Mojego Lucasa. Widziałam ich wczoraj w kawiarni na rynku. Ona jeszcze tego pożałuje. - chciało mi się śmiać. JA i Lucas razem? To absurd. Ugh... co za okropność. Przez tą myśl chyba mózg mi spleśniał. Ochyda. Szybko się przebrałam i Ruszyłam w stronę sali gimnastycznej. Dzisiaj graliśmy w siatkówkę. To chyba mój ulubiony sport. Nauczycielka podzieliła nas na dwie drużyny. Ja miałam ten zaszczyt że u nas był Lucas i dwóch jego kolegów. Koszmar, ale są i plusy, a mianowicie nasza kochana Ashley była w przeciwnej drużynie. Ustawiam się na środku boiska, i zauważyłam że jestem jedyną dziewczyną u nas. Westchnęłam. Rozległ się dźwięk gwizdka i zaczęła się gra. Pierwszy serwis należał do Ashley, która jak na swoje marne rączki przeserwowała i to całkiem dobrze. Gra była już na starcie przesądzona i wygrywaliśmy 22-10. Gdy w końcu miałam serwować był to ostatni punkt do końca meczu. Stanęłam na linię i popatrzyłam przed siebie. Wredna blond suka śmiała się ze mnie.
- Nie przejdzie. - powiedziała do swoich piesków a one się zaśmiały.
- Z dedykacją dla Ashley. - powiedziałam pod nosem i porzuciła piłkę. Następnie jęk najmocniej uderzyła nią otwartą dłonią. Pocisk z dużą prędkością leciał wprost w... twarz Ashley. Dziewczyna pisała i odsunęła się przed nią, ale nie w porę. Kilka sekund później blondynka leżała na podłodze wyjąc z bólu, lecz nikt do niej nie podszedł. Wszyscy byli w patrzenia we mnie. Uśmiechnęłam się diabolicznie. Tak, tego było mi trzeba.
- Ash, nic ci nie jest? - jedna z dziewczyn podeszła do mojej "ofiary" i usiadła obok niej.
- Zabrać ją do pielęgniarki? Chyba ma złamany nos. - Stefan podszedł do dziewczyny i wziął ją na ręce.
- Dziewczyno, ty MUSISZ grać w naszej szkolnej drużynie. - nauczycielka podeszła do mnie nie zwracając uwagi na poszkodowaną. - Twoje ręce są nam potrzebne. I ten serwis. Co ty na to?
- Nie. Nie lubię pokazywać ludziom tego co potrafię. - A było tego sporo: dość dobrze rysowałam, byłam silna i szybka, grałam na kilku instrumentach, gdy miałam 5 lat zaczęłam chodzić na balet, lubiłam się ścigać, dobrze pływalni i (o ironio) byłam przebiegła gdy chodziło o włamania, kradzieże i bujki. Cała ja.
- Proszę. - nauczycielka niemal płakała. 
- Nie. - obróciłam się na pięcie I poszłam w stronę szatni. Przebrałam się i wyszłam ze szkoły. Przy moim aucie czekała zgraja Ashley i kilku napakowanych chłopaków. Poszłam w tamtym kierunku.
- Dostaniesz za to co zrobiłaś. - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Tak, już się boje. - uśmiechnęłam się przebiegle I odłożyłam torebkę na ziemię. Jak ja uwielbiam to uczucie, adrenalina buzuje w twoich żyłach, palce zaciskają się w pięści a twoimi przeciwnikami jest 4 planów którzy nie wiedzą z kim zadarli.
- Chłopcy zajmijcie się tą suką. Z pozdrowieniami od Ashley. - osiłki podeszli do mnie. Jeden chciał mnie złapać za rękę ale kopnęłam do w brzuch. Coś chrupnęło, a mianowicie jego żebra. Chłopak skulił się z bólu. 1/0 dla mnie. Tym razem szło ich dwóch. Uśmiech nie schodził mi z ust. Jeden złapał mnie za ręce i to był jego błąd. Odbiłam się od ziemi i obiema nogami na raz kopnęłam go w krocze. To musiało boleć.  Sekundę później przywaliłam jakiemuś blondynowi pięścią w nos. Krew trysnęła na jego białą koszulkę. Zastał tylko jeden, ale po tym co zrobiłam reszcie natychmiast się odsuną.
- Pozdrówcie Ashley. Jak chce się bić to niech sama przyjdzie, a nie przysyła takie ścierwo. - zabrałam torebkę i wsiadam do auta. Spojrzałam jeszcze przelotnie na chłopów zwijajacych się z bólu na asfalcie. Nie zapomną tego do końca życia. Zapaliłasilnik i oodjechałm pozostawiając za sobą tumany kurzu. Po chwili na drodze obok mnie pojawiło się auto Lucasa z właścicielem w środku. Spojrzeliśmy sobie w oczy i już wiedziałam że czeka mnie wyścig do drzwi mojego domu. Zmieniłam bieg i mocniej przycisnęłam pedał gazu.
***
- Znowu wygrałam. - powiedziałam do Lucasa gdy wysiadłam z auta przed domem.
- To nie fair. - coś zalśniło w jego dolnej wadze. Srebrne kółeczko.
- Kiedy zrobiłeś sobie kolczyka? - zmieniłam temat.
- Hmmm. Rok temu. Chyba.
- Zbuntowany nastolatek?
- Ty masz tatuaż. - odgryzł się.
- Dobra, skończ. - otworzyłam drzwi wejściowe. W holu stała mama.
- Nareszcie jesteście. - powiedziała. 
- Jesteście? - zapytałam.
- Tak czarownico. - Lucas zmierzwił mi włosy.
- Spadaj. Dlaczego czekałaś na naszą dwójkę? - zwróciłam się do mojej rozdicielki.
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Ale proszę, nie złość się. 
- Jak mam się nie wkurw... wkurzać skoro nic mi nie mówisz? - byłam już lekko poddenerwowana. Nie, lekko to za mało powiedziane, bardzo.
- Chodź. - poszliśmy w stronę salonu. - Pamiętasz jak ci mówiłam że dzisiaj jest pełnia i masz nigdzie nie wychodzić? - zapytała. Przytaknęłam. Weszliśmy do salonu... w którym siedzieli: Kim, Alex, Nate i jakiś czterech gości. Gdy się im przyjrzałam zauważyłam że to z mini Lucas spędza czas.
- Co jest do cholery? - byłam już naprawdę zła. Niemal czułam jak między palcami przeskakują mi iskry.
- Ir uspokuj się, bo jeszcze coś spalisz albo porazisz prądem. - popatrzyłam na swoje ręce... I nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Na lewej dłoni płoną dość duży płomień. Między palcami prawej dłoni plątały się biało - srebrne iskry, wyglądające jęk piorun.
- Japierdole. - zaklęłam sierczyscie. Zawsze starałam się tak nie mówić przy matce.
- Tak, wiemy to dla ciebie nowość. Jak się opanujesz to samo zniknie. - Camille zdawała się być bardzo spokojna. -  A teraz czas na wyjaśnienia. Zastanawiasz się pewnie co my tu wszyscy robimy. - przytaknęłam. 
- Tak jak ci mówiłem nad jeziorem, istoty nadnaturalne żyją, i mają się dobrze. - teraz głos zabrał Lucas. - Jak już zauważyłaś jesteś jedną z nich. Tak jak ja i reszta tu zgromadzonych.
- Ja jestem wampirem. - Kim uśmiechnęła się szeroko i pokazała swoje uzębienie. Dwa zęby wysunęły się na około 6 centymetrów. 
- Czarownik, do usług. - Alex ukłonił mi się.
- A my jesteśmy wilkołakami. - odezwał się jeden z chłopaków. 
- To jest Lois, bliźniaki to Jamie i Will, a blondyn to Christopher. - Lucas przedstawił mi swoich kolegów.
- Umm, no dobra, przyjmijmy że w to wierzę. A teraz mi powiedzcie co ja, do cholery, mam ztym wwspólnego?! - prawie krzyczałam.
- Ir... ty jesteś wyjątkowa. Ja nie jestem jedną z nich, ale w mojej rodzinie było kilka wilkołaków. Twój dar... odziedziczyłaś go po ojcu. - odparła moja matka.
- Kim on był, jest, sama niewiem.
- Twój ojciec jest... - trudno było jej to powiedzieć. - Jest śmiercią.
--------------------
Tadam :) to chyba najdłuższy rozdział. Przepraszam za błędy :) do napisania :*

14 komentarzy:

  1. Zabiłabym Cię, ale no, ktoś musi nam rozdziały pisać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże. Fantastyczny rozdział, jestem mega zaciekawiona co bedzie dalej - naprawde, przeczytalam go dwa razy i myślę, że będę do niegi wracać. Parę błędów jest, ale nie stylistycznych, reszta pięknie.
    Szczerze mówiąc to wolę jeden dłuższy rozdział niż kilka krotkich ale teraz nie mogę się doczekać!
    Gratuluję
    Igrająca ze Śmiercią

    PS. Jak zawsze zapraszam do siebie
    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* kolejny będzie dopiero w czwartek lub piątek bo brak weny :/

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, ale boski *.* Podoba mi się strasznie. Kiedy następny?? Nie mogę się go już doczekać ;)
    Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* kolejny w czwartek lub piątek :)

      Usuń
    2. Gratulacje! Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
      Więcej informacji na moim blogu: http://four-page.blogspot.com/2015/04/liebster-award.html

      Usuń
  5. Cześć jestem tu nowa! Nadrobiłam wszystkie rozdziały i teraz piszę. Dziewczyno! Piszesz świetne opowiadanie. Zostanę tu na dłużej i zawsze kiedy tylko pojawi się nowy rozdział to przeczytam go i skomentuje!!!!!!!!!! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) cieszę się że ktoś to w ogóle czyta. Następny w czwartek lub piątek :)

      Usuń
  6. Tak cudownie było czytać to na fizyce <3
    Rozdział boski <3
    Kiedy następny rozdział? ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja... Fajne masz to opo :) . Bardzo mi się spodobało. Szkoda, że nie znalazłam Twego bloga wcześniej bo poleciłabym do LBA.
    Mam tylko takie jedno zastrzeżenie. Literówki hehe i cząstkę ,,by" z wyrazami piszemy łącznie, np. napisałaby, zechciałby itd itp XD
    Opisy są fajne i lekko się czyta :) .Dialogi są zajebise, a zwłaszcza z Ir haha ;D czytsm i mam banana haha.Czekam do tTG CZWARTKU na 8 rozdział ;) .
    Też jestem mega fanką DA. Mam cały pokój łącznie z sufitem w runach :3 a książki to chyba po setki razy czytałam XD .
    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com (jak lubisz anioły i istoty nadnaturalne, a widzę, że lubisz ;) to zapraszam :) zazęłam nową powieść, wiersz, prolog rozdział)
    Jeszcze raz powtórzę: świetne opo :) bardzo chciałabym poznać ciąg dalszy :)
    PS: Dałam Ci pod każdym wpisem +1 i dodaje do polecanych
    PMDIW życzę (Pozdrowionka Miłego Dzionka I Wenki)
    Nocna Łowczyni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Co do błędów to piszę na telefonie, a on zmienia mi wyrazy :/ staram się poprawiać, ale jest to trudne. Jeszcze raz dziękuję:)

      Usuń