Hej :) Wow nie wiedziałam że doczekam się pierwszych 100 wyświetleń :) dziękuję ;* w nagrodę rozdział :) może nie jest on za długi, ale już drugi w tym tygodniu :)
------------------
Usiadłam obok moich nowo poznanych przyjaciół. Miałam dużo pytań.
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę. - odparł spokojnie Alex. Kim przytaknęła mu głową. Skąd oni wiedzieli o czym myślę? - No więc tak. Ten chłopak który wdał się z tobą w bujkę to Stefan Collins, kapitan drużyny futbolowej, a jednocześnie największe ciacho w szkole. Wszystkie dziewczyny chcą z nim być. A ty mu przyłożyłaś. To było piękne. - opowiadał mi o jakiś osobach, a co chwilę wtrącała się Kim. Gdy skończył rozejrzałam się po stołówce w której siedzieliśmy. Moją uwagę zwróciła grupka chłopaków siedząca w najdalszym kącie sali. Wszyscy byli ubrani na czarno. WATACHA to słowo odbiło się ehem w mojej głowie. Niewiem dlaczego tak pomyślałam. To była pierwsza myśl gdy na nich spojrzałam. Patrzyli się w naszą stronę. Odwróciłam wzrok by nie zauważyli że się na nich gapię.
- A to kto? - zapytałam kierując słowa do Kim. Zobaczyła gdzie się patrze, a jej oczy zalśniły.
- Nie zadawaj się z nimi. Są najbardziej problematycznymi uczniami. Nie to, że się źle uczą. Oni są po prostu źli. - jeszcze raz spojrzałam w ich stronę. Wszyscy byli wysocy i umięśnieni. Jeden blondyn, jeden brunet, dwóch szatynów i jeden z czarnymi włosami. Jak noc. Zadzwonił dzwonek na lekcje, a ja zaczęłam się zbierać. Muszę szybko znaleźć Jordan. To przewodnicząca szkoły, i miała mi dać strój na wf. Ale z tym nie miałam problemu, bo była jedynym uczniem w szkole o rudych włosach. Stała obok wejścia do szatni.
- Hej. Masz dla mnie ten strój? - zapytałam.
- Tak, proszę. - podała mi szkolny strój. Nie kazali nam tutaj nosić mundurów, ale stroje na wf każdy musiał mieć taki sam. Składał się on w bardzo krótkich czarnych spodenek i bbiałej koszyki z krótkim rękawem. Do tego sportowe buty. Podziękowałam za niego i czym prędzej weszłam do szatni szybko założyłam to "coś" (bo widać mi było prawie całą dupe) i weszłam do sali.
- Wszyscy weszli? - zapytała muskularna kobieta. - Ty pewnie jesteś Ir. Jako że jesteś nowapodaruję ci prprezent. I reszcie klasy. 10 KUŁEK WOKÓŁ SALI! ALE JUŻ! - wrzasnęła i rozsądną się wygodnie na ławce. Zawsze byłam wysportowana, i miałam dobrą kondycję więc nie robiąc sobie nic z jej wrzasków sprintem zaczęłam biec. Zobaczyłam tych tajemniczych chłopców ze stołówki. Już po chwili objęłam prowadzenie, a 5 minut potem stanęłam lekko zdyszana przed nauczycielką. Zwykła rozgrzewka. Podniosła na mnie swoje oczy, ale zauważyłam w nich zdziwienie.
- Skończyłam. - odparłam z uśmiechem. Kobieta chyba nie zdawała sobie sprawy z tego jak szybko biegam.
- Ale nawet Lukas nie skończył. - odparła zdziwiona. Popatrzyłam na chłopaka który właśnie dobiega do mety. Miał czarne włosy za ucho, ale niesforne kosmyki opadły mu na czoło. Toksyczne zielone ozy wpatrywały się we mnie z mocą. To był chłopak ze stołówki. Ten z "watachy".
- Po prostu jestem szybka. - uśmiechnęłam się przebiegle. Nie czekając aż reszta skończy poszłam w stronę szatni.
- Wykonczę tą suke. - usłyszałam głos nie jakiej Ashley Collins stojącej na samym szczycie szkolnych plastików, ale i najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Jak gdyby nigdy nic poszłam w tamtym kierunku. Stała opierając się o szafki z jakimiś dziewczynami. Gdy mnie zobaczyła przewróciła oczami i poszła w stronę wyjścia. Jak ja nie nawidzę takich dziewczyn. Wiedziałam że mówi o mnie. Po prostu to czułam. Przebrała się i wyszłam ze szkoły. Na podwórku byli chyba wszyscy uczniowie. Kątem oka zauważyłam że grupka chłopaków (chyba 15) stała obok mojego auta i dyskutowali o czymś zarzarcie. Podeszłam do Jordan.
- Mam pytanie. Dowiedziałam się że wiesz kto organizuje lub chodzi na wyścigi samochodowe. Powiesz mi kto? - zapytałam.
- Z tego co wiem to chyba Lucas, ale nie jestem pewna.
- Ok. Dzięki - rozejrzałam się i poszłam w stronę niejakiego Lucasa. Siedział na ławce w kolegami. Wszyscy mieli niebieskie oczy, ale dwójką z nich była bliźniakami. Nawet ubrania mieli takie same.
- Hej. Dowiedziałam się że bierzesz udział w wyścigach samochodowych. Nie wiesz przypadkiem kiedy są następne? - zapytałam zielonookiego. Ten spojrzał na mnie z niekrytym zdumieniem.
- Ty się ścigasz? - jego towarzysze wybuchnęli śmiechem.
- Wyobraź sobie ze tak. - odparłam lekko wkurzona ich zachowaniem. Lucas miał przyjemny melodyjny głos. Był też bardzo przystojny, zresztą tak jak reszta.
- Ty jesteś Ir? - ughhh. Zaczyna się. Jakby nie na co dzień jakaś nowa wdaje się w bujkę z kapitanem ich drużyny futbolowej.
- Tak.
- Przyjedź dzisiaj po 22 na rynek główny. Tam jest start. Aha i zabierz ze sobą kase. To płatny wyścig. Jak by coś się stało powiedz ze mnie szukasz. Ja też startuje. - odparł spokojnie i posłał mi jeden z tych uśmiechów " uważaj bo przegrasz ".
- Dzięki. - Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę mojego autka. Czyli na sobie ich wzrok. Nagle ktoś pociągną mnie za sweter. Wstrzymałam oddech, czując na plecach lekki wiatr. Osoba za mną, tak jak reszta szkoły wstrzymała oddech. Mój tatuażu. Odwróciłam się w stronę tego kogoś. Był to wysoki chłopak o brązowych oczach i włosach. Za nim stał Stefan i trzymał go za rękę, jakby chciał go powstrzymać. Wyrwała chłopakowi pozostałość mojego swetra i bez zbędnych słów uderzyła go pięścią w nos. Trysnęła krew a chłopak jękną z bólu. Popatrzyłam na osoby wokół.
- Ktoś chce jeszcze w ryj?! - zagrzmiałam i nie czekając na odpowiedź poszłam w stronę auta. Spojrzałam jeszcze przelotnie na Lucasa. Uśmiechał się do mnie. Tłum rozstępował się przedemną. Chłopcy otaczający moje auto rzucili mi tekst w stylu "fajne autko" ale ja nie zwracałam na to uwagi. Wsiadam do mojego Mustanga i z piskiem opon wyjechałam z parkingu. To był długi dzień. Chciałam się w tym momencie tylko położyć do łóżka i już nie wstać. Jak dobrze że dzisiaj jest piątek.
***
Stałam przed garderobą niewiedząc w co się ubrać. Była już 21 więc nie miałam za dużo czasu do wyścigu. Zdecydowałam się na czarny, skórzany kombinezon i takiego samego koloru botki na wysokim obcasie. Włosy rozpuściłam i poprawiłam makijaż. Gotowa do wyjścia wzięłam wcześniej spakowaną torebkę. Zeszłam po schodach, zabrałam klucze do Mustanga i wyszłam z domu. Było ciepło jak na październikowy wieczór. Wsiadam do auta i zapaliła silnik.
- Postaraj się dziś maleńka. - powiedziałam sama do siebie i wyjechałam z parkingu. Jechałam jak zwykle, łamiąc dozwoloną prędkość. Nie miałam pojęcia gdzie jest rynek na którym miały się odbyć wyścigi. Musiałam jeszcze coś załatwić na miejscu a była już 21.40 . Do dziesięciu minutach dojechałem. Auta moich przeciwników już z wyglądu nie były najlepsze. Moje natomiast robiło furorę. Zaparkowałam obok jedynego auta które mogło zrobić mi zagrożenie, bo było to to samo auto. Czarny Mustang. Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Poczułam lekki wiatr na twarzy. Ruszyłam w stronę faceta z listą uczestników odprowadzania gwizdami ze strony facetów.
- Chcę się zapisać.
- Te zawody to nie przelewki, kicia. - odparł facet. Wkurzona złapałam go za koszule.
- Wyobraź sobie, że kicia o tym wie. - warknęłam mu prosto w twarz. On tylko popatrzył na mnie wielkimi oczami i coś zapisał.
- O. Kevin. Widzę że poznałeś już Ir. - usłyszałam za sobą głos Lucasa. Chłopak uśmiechał się do mnie.
- Gdzie startujemy? - zapytałam
- Zapisałaś się na ostatnią, a jednocześnie najtrudniejszą część zawodów. Startuje tam 15 zawodników. Nie licz na to, że będziesz miała fory, bo jesteś jedyną dziewczyną. Robimy kółko wokół miasteczka. Uważaj na siebie, dochodzi w nim do wielu wypadków, a nawet może się tak zdarzyć że do śmierci.
- Co jest wygraną?
- Życie, ale i wszystkie pieniądze wygrane dzisiaj przez resztę. - doszliśmy do mojego auta... i zobaczyłam że Lucas jest właścicielem tego obok mnie.
- To będzie wyścig wszech czasów. - odparł. - Jeszcze nikt nie miał takich samych aut w zawodach. - Tak. To będzie cudowna nocy. I będzie ona należeć do mnie.
piątek, 27 marca 2015
wtorek, 24 marca 2015
Rozdział 3
Otworzyłam drzwi. Wszystkie oczy należące do uczniów tej szkoły, skierował się w moją stronę. Rozejrzałam się wokół. Pomarańczowe i żółte ściany rozświetlały całe pomieszczenie. Pod ścianami ustawione były metalowe szafki, przy których stali uczniowie. Zobaczyłam kilka plastików stojących obok jakiś mięśniaków, i ich kpiące miny. Nic sobie z tego nie robiąc poszłam korytarzem odprowadzania szeptami. Podeszłam do mile wyglądającej dziewczyny, ubrane w jeansy i czerwony top. Miała niebieskie włosy i brązowe oczy. Obok niej stał chłopak, ubrany w czarny podkoszulek i ciemne jeansy. Miał blond włosy i niebieskie oczy.
- Hej. Wiecie gdzie jest sekretariat? - zapytałam siląc się na miły ton i przyjazny uśmiech. Zlustrowali mnie wzrokiem i wybuchnęli śmiechem.
- Tego jeszcze nie było. - powiedziała dziewczyna ocierając łzy. - Jestem Kim, a to Alex. - podała mi rękę.
- Ir. - odparłam i uscisnęłam wyciągniętą w moja stronę dłoń.
- Przepraszam za nasze zachowanie, ale wydajesz się twarda, a ten miły uśmiech do ciebie nie pasuje. - odparł Alex.
- Chciałam wyglądać na miłą, dobrze się uczącą nastolatkę, która nie pakuje swoich przyjaciół w tarapaty, a ty samym do pudła. - odparłam wiedząc że te dwie osoby będą mi towarzyszyć przez kilka dobrych lat. A może nawet na zawsze? Nigdy nie ufał ludziom. Zawsze był jakiś pretekst by się ode mnie odwrócili.
- Wow. Jaki piękny naszyjnik. Gdzie kupiłaś? - zapytała Kim. Dotknęłam wisiorka zwisajacego między moimi piersiami. Była to ciemno - czerwona łza ze srebrną wstążeszką oplatającą kamień. Miałam go do zawsze. Gdy byłam mała nazwałam ją krwią diabła. Niewiem dlaczego. Może nazwa wzięła się od mojego ojca? Naszyjnik był prezentem od niego. Zawiesił mi go na szyję jeszcze gdy byłam w szpitalu, jako niemowlak. Krew. Hmmm. Sama niewiem. Może chodzi i jej kolor? Diabeł bo taka właśnie jestem. Taki jest mój charakter. Zawsze skora do bujek i szarpanin. Lecz zawsze zwycięzca.
- To prezent od mojego ojca. - odparłam.
- Piękny prezent. - powiedział Alex. - Dobra. My to gadamy a zaraz zaczynają się lekcje. Chodź, zaprowadzimy cie do sekretariatu. - mruknął nieco już mniej zadowolony. Nie dziwię się mu. Sama mam ochotę się z tą wyrwać. Ta szkoła jest naprawdę dziwna. Poszliśmy głównym korytarzem w stronę schodów. Kim wytłumaczyła mi jak iść dalej, a następnie poszła na lekcje. Za nią Alex, jak wierny piesek. Ruszyła za ich wskazówkami. Korytarze opustoszały, bo przed chwilą rozległ się dźwięk dzwonku oznaczającego rozpoczęcie się lekcji. Było tu strasznie dziwnie i cicho. Nie bałam się, bo ja się nie mam czego bać. Po chwili dotarłam do drzwi z napisem " SEKRETARIAT ". Westchnęłam ciężko i weszłam do środka. Było ta nieduże pomieszczenie. Na środku stało biurko, a obok niego kilka krzeseł. Nikogo nie było. Podeszłam dalej i zapukał do drzwi pokoju dyrektora.
- Proszę. - odpowiedział mi niski, męski głos. Weszłam do środka. W pokoju były dwie osoby. Jedną z nich był dyrektor. Miał miłą twarz, chodź był dobrze po 50-tce. Miał na sobie garnitur. Drugą osobą był chłopak, o blond włosach i niebieskich oczach. Ubrany był w kostium do futbolu. Skrzywił się na mój widok.
- O. Nowa. - odparł z sarkastycznym usmieszkiem.
- Stefan, wyjdź. - powiedział mój nowy dyrektor. Gdy chłopak w końcu wyszedł zwrócił się do mnie - Irleyn Light jak mniemam. Proszę, usiądź. Jestem Jeam Blue, dyrektor szkoły w Immortal City. Zaraz podam Ci plan lekcji. - powiedział i zaczął grzebać w dokumentach. W końcu znalazł i powiedział ze mogę iść. Dostałam też rozmieszczenie klas. Super. Pierwsza matematyka. Wystchnęłam i poszłam korytarzem na drogie piętro. Po drodze ( o ironio ) spotkałam Stefana.
- Co tam maleńka? - zapytał łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w swoją stronę. Nie panikowałam, tylko kopnelam go w brzuch. Potem przywaliłam mu z całej siły w twarz. Chłopak osuną się po ścianie trzymając się za nos.
- I co? Podoba się? - zapytałam stając przed nim. - Na pewno chcesz mnie bliżej poznać? - po tych słowach ruszyła dalej. Bez pukania, na chama weszłam do klasy. Nauczycielka popatrzyła na mnie z pogardą.
- A ty to? - zapytała.
- Ir. Nowa uczennica. - odparłam i zamknęłam za sobą drzwi.
- Aha. To ty. Usiądź na wolnym miejscu. - nie czekając aż zajmę miejsce zaczęła coś tłumaczyć. Czułam na sobie wzrok całej klasy. Odwróciłam się w ich kierunku. Podeszłam do jakiejś dziewczyny i zaczęłam rozpakować książki. Spojrzałam na tablicę. Tą lekcje miałam miesiąc temu w starej szkole. Ahhhhh. Popatrzyłam na moją sąsiadkę. Miała długie, rude włosy i niebieskie oczy. Była z tych co mają większy biust niż mózg. Przyszło mi siedzieć z plastikiem. Może być gorzej? Jakby w odpowiedzi do klasy wszedł Stefan... z rozwalonym nosem i siniaki pod okiem.
- Jezu, Stefan co ci się stało dziecko drogie? - zapytała zaniepokojona nauczycielka. On tylko spojrzał na mnie z wściekłością wymalowaną na twarzy.
- Przewrucilem się. - burkną i siadł po przeciwnej stronie klasy co ja. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z klasy. Przeciskałam się korytarzem w stronę sali od biologii, gdy ktoś złapał mnie za ramiona.
- Ładnie to tak nie przeprosić, dziewczynko? - spytał stojący za mną Stefan. Odwróciłam się w jego stronę. Staliśmy na środku koła utworzonego przez uczniów szukających sensacji. Byłam aż tak bardzo ciekawa? Proszę bardzo, poznajcie prawdziwą Ir.
- Jeszcze ci mało? - zapytałam siląc się na to by mię wrzeszczeć. Byłam na maksa wkurwiona. On nic nie odpowiedział, tylko zamachną się by mnie uderzyć. I to był jego błąd. Pięść powędrowała w moim kierunku, a ja złapała ją kilka centymetrów przed twarzą. Scisnelam z całej siły rękę chłopaka i wykręciłam w drugą stronę.
- Ała! Puszczają ty suko! -po tych słowach wszelkie chamulce mi puściły. Lewą ręką przywaliłam mu mocno w twarz. Chłopak złapał się za twarz.
- Ojj. Widzę że chłopczyk ma złamany nosek. Daj pocałuję. - odparłam ze śmiechem.
- Ir!!! - usłyszałam krzyk Kim i Alexa.
- Nie dacie mi się pobawić, co? - odparłam. Chłopak leżący przedemną zbadał. Popatrzyłam na niego z litoscią. - Żeby mi to było ostatni raz. Jasne?! - odeszłam od niego kierując się w stronę przyjaciół. - To co? Gdzie teraz? - popatrzyła po sobie niepewnie.
- Ir. To był kapitan naszej drużyny. A ty go powaliłaś jednym ciosem. - Alex stał jak wryty. - Dziewczyno, gdzie ty się podziewałaś przez tyle lat?! - wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem. Lekcje mijały już bez żadnych komplikacji. Czyli nudno. Po 4 lekcji, czyli fizyce poszliśmy na stołówkę. Miałam tyle pytań do Kim i Alexa. Miałam nadzieję że o wszystkim mi powiedzą.
--------------------
Hej wszystkim :) rozdział krótki, ale postaram się jeszcze w tym tygodniu dodać kolejny :) przepraszam za błędy, ale na telefonie naprawdę się ciężko pisze. Czekam na komentarze. Do napisania ;)
- Hej. Wiecie gdzie jest sekretariat? - zapytałam siląc się na miły ton i przyjazny uśmiech. Zlustrowali mnie wzrokiem i wybuchnęli śmiechem.
- Tego jeszcze nie było. - powiedziała dziewczyna ocierając łzy. - Jestem Kim, a to Alex. - podała mi rękę.
- Ir. - odparłam i uscisnęłam wyciągniętą w moja stronę dłoń.
- Przepraszam za nasze zachowanie, ale wydajesz się twarda, a ten miły uśmiech do ciebie nie pasuje. - odparł Alex.
- Chciałam wyglądać na miłą, dobrze się uczącą nastolatkę, która nie pakuje swoich przyjaciół w tarapaty, a ty samym do pudła. - odparłam wiedząc że te dwie osoby będą mi towarzyszyć przez kilka dobrych lat. A może nawet na zawsze? Nigdy nie ufał ludziom. Zawsze był jakiś pretekst by się ode mnie odwrócili.
- Wow. Jaki piękny naszyjnik. Gdzie kupiłaś? - zapytała Kim. Dotknęłam wisiorka zwisajacego między moimi piersiami. Była to ciemno - czerwona łza ze srebrną wstążeszką oplatającą kamień. Miałam go do zawsze. Gdy byłam mała nazwałam ją krwią diabła. Niewiem dlaczego. Może nazwa wzięła się od mojego ojca? Naszyjnik był prezentem od niego. Zawiesił mi go na szyję jeszcze gdy byłam w szpitalu, jako niemowlak. Krew. Hmmm. Sama niewiem. Może chodzi i jej kolor? Diabeł bo taka właśnie jestem. Taki jest mój charakter. Zawsze skora do bujek i szarpanin. Lecz zawsze zwycięzca.
- To prezent od mojego ojca. - odparłam.
- Piękny prezent. - powiedział Alex. - Dobra. My to gadamy a zaraz zaczynają się lekcje. Chodź, zaprowadzimy cie do sekretariatu. - mruknął nieco już mniej zadowolony. Nie dziwię się mu. Sama mam ochotę się z tą wyrwać. Ta szkoła jest naprawdę dziwna. Poszliśmy głównym korytarzem w stronę schodów. Kim wytłumaczyła mi jak iść dalej, a następnie poszła na lekcje. Za nią Alex, jak wierny piesek. Ruszyła za ich wskazówkami. Korytarze opustoszały, bo przed chwilą rozległ się dźwięk dzwonku oznaczającego rozpoczęcie się lekcji. Było tu strasznie dziwnie i cicho. Nie bałam się, bo ja się nie mam czego bać. Po chwili dotarłam do drzwi z napisem " SEKRETARIAT ". Westchnęłam ciężko i weszłam do środka. Było ta nieduże pomieszczenie. Na środku stało biurko, a obok niego kilka krzeseł. Nikogo nie było. Podeszłam dalej i zapukał do drzwi pokoju dyrektora.
- Proszę. - odpowiedział mi niski, męski głos. Weszłam do środka. W pokoju były dwie osoby. Jedną z nich był dyrektor. Miał miłą twarz, chodź był dobrze po 50-tce. Miał na sobie garnitur. Drugą osobą był chłopak, o blond włosach i niebieskich oczach. Ubrany był w kostium do futbolu. Skrzywił się na mój widok.
- O. Nowa. - odparł z sarkastycznym usmieszkiem.
- Stefan, wyjdź. - powiedział mój nowy dyrektor. Gdy chłopak w końcu wyszedł zwrócił się do mnie - Irleyn Light jak mniemam. Proszę, usiądź. Jestem Jeam Blue, dyrektor szkoły w Immortal City. Zaraz podam Ci plan lekcji. - powiedział i zaczął grzebać w dokumentach. W końcu znalazł i powiedział ze mogę iść. Dostałam też rozmieszczenie klas. Super. Pierwsza matematyka. Wystchnęłam i poszłam korytarzem na drogie piętro. Po drodze ( o ironio ) spotkałam Stefana.
- Co tam maleńka? - zapytał łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w swoją stronę. Nie panikowałam, tylko kopnelam go w brzuch. Potem przywaliłam mu z całej siły w twarz. Chłopak osuną się po ścianie trzymając się za nos.
- I co? Podoba się? - zapytałam stając przed nim. - Na pewno chcesz mnie bliżej poznać? - po tych słowach ruszyła dalej. Bez pukania, na chama weszłam do klasy. Nauczycielka popatrzyła na mnie z pogardą.
- A ty to? - zapytała.
- Ir. Nowa uczennica. - odparłam i zamknęłam za sobą drzwi.
- Aha. To ty. Usiądź na wolnym miejscu. - nie czekając aż zajmę miejsce zaczęła coś tłumaczyć. Czułam na sobie wzrok całej klasy. Odwróciłam się w ich kierunku. Podeszłam do jakiejś dziewczyny i zaczęłam rozpakować książki. Spojrzałam na tablicę. Tą lekcje miałam miesiąc temu w starej szkole. Ahhhhh. Popatrzyłam na moją sąsiadkę. Miała długie, rude włosy i niebieskie oczy. Była z tych co mają większy biust niż mózg. Przyszło mi siedzieć z plastikiem. Może być gorzej? Jakby w odpowiedzi do klasy wszedł Stefan... z rozwalonym nosem i siniaki pod okiem.
- Jezu, Stefan co ci się stało dziecko drogie? - zapytała zaniepokojona nauczycielka. On tylko spojrzał na mnie z wściekłością wymalowaną na twarzy.
- Przewrucilem się. - burkną i siadł po przeciwnej stronie klasy co ja. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszli z klasy. Przeciskałam się korytarzem w stronę sali od biologii, gdy ktoś złapał mnie za ramiona.
- Ładnie to tak nie przeprosić, dziewczynko? - spytał stojący za mną Stefan. Odwróciłam się w jego stronę. Staliśmy na środku koła utworzonego przez uczniów szukających sensacji. Byłam aż tak bardzo ciekawa? Proszę bardzo, poznajcie prawdziwą Ir.
- Jeszcze ci mało? - zapytałam siląc się na to by mię wrzeszczeć. Byłam na maksa wkurwiona. On nic nie odpowiedział, tylko zamachną się by mnie uderzyć. I to był jego błąd. Pięść powędrowała w moim kierunku, a ja złapała ją kilka centymetrów przed twarzą. Scisnelam z całej siły rękę chłopaka i wykręciłam w drugą stronę.
- Ała! Puszczają ty suko! -po tych słowach wszelkie chamulce mi puściły. Lewą ręką przywaliłam mu mocno w twarz. Chłopak złapał się za twarz.
- Ojj. Widzę że chłopczyk ma złamany nosek. Daj pocałuję. - odparłam ze śmiechem.
- Ir!!! - usłyszałam krzyk Kim i Alexa.
- Nie dacie mi się pobawić, co? - odparłam. Chłopak leżący przedemną zbadał. Popatrzyłam na niego z litoscią. - Żeby mi to było ostatni raz. Jasne?! - odeszłam od niego kierując się w stronę przyjaciół. - To co? Gdzie teraz? - popatrzyła po sobie niepewnie.
- Ir. To był kapitan naszej drużyny. A ty go powaliłaś jednym ciosem. - Alex stał jak wryty. - Dziewczyno, gdzie ty się podziewałaś przez tyle lat?! - wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem. Lekcje mijały już bez żadnych komplikacji. Czyli nudno. Po 4 lekcji, czyli fizyce poszliśmy na stołówkę. Miałam tyle pytań do Kim i Alexa. Miałam nadzieję że o wszystkim mi powiedzą.
--------------------
Hej wszystkim :) rozdział krótki, ale postaram się jeszcze w tym tygodniu dodać kolejny :) przepraszam za błędy, ale na telefonie naprawdę się ciężko pisze. Czekam na komentarze. Do napisania ;)
sobota, 21 marca 2015
Rozdział 2
Hej wszystkim. Przepraszam ze rozdział tak późno, ale była mu babci a ona nie ma internetu. Z góry przepraszam za błędy, ale pisze na telefonie. Czekam na komentarze.
PS.: Podczas czytania słuchajcie piosenki Sail - AWOLNATION . Niewiem jak wam ale mi ta piosenka dodawała lekkiego, mrocznego efektu przy fragmencie z opisu nowego domu Ir. ;)
--------------------
- Gdzie oni mnie zabrali?- ta myśl nasunęła mi się pierwsza. Od pół godziny jechaliśmy drogą pośród gęstego lasu. Przez ten czas nie minęło nas żadne auto , a trzy razy na ulice wyskoczył jeleń.
- Za godzinę będziemy na miejscu. - powiedział prowadzący naszego Jeep'a Nathaniel.
Już po kilku minutach wjechaliśmy do niewielkiego miasteczka. Po obu stronach drogi mieściły się małe domki i bloki. Wzdłuż chodnika, w równych odstępach, ciągnęły się latarnie i ławeczki, na których siedzieli starsi ludzie. Gdzieniegdzie pojawiały się wąskie uliczki. Jedna z nich rzuciła mi się w oczy. Jechaliśmy wolno, więc mogłam jej się przyjrzeć. Wychodziła ona na mały plac z fontanną pośrodku. Wokół niej mieściły się małe sklepy i cukiernia. było tam kilka osób. Nie widziałam ich dokładnie. Nate przyśpieszył, a moja matka zaczęła trajkotać o naszym nowym "domu", jeśli można go tak nazwać. Matka i ojczym byli bogaci . Nawet bardzo. Mieli własną firmę i poświęcali jej dużo czasu. Nie przeszkadzało mi to. Byłam typem samotnika. Po jakimś czasie zobaczyłam że miasteczko się kończy. Wjechaliśmy w gęsty las. Znowu. Po 15 minutach wjechaliśmy na podjazd naszego nowego domu. Był ogromny. Wokół 2-piętrowej willi rozciągał się przepiękny ogród. Dom był cały beżowy, z ciemno brązową dachówką. Wysiadłam z samochodu. Obok mnie pojawił się czarny Mustang. Moje auto. W domu były już wszystkie rzeczy, które przywiozła specjalna ciężarówka. Matka i ojczym o wszystko zadbali. Powoli ruszyła w stronę ogromnych drzwi wejściowych. Pociągnęła za klamkę i weszłam do środka. W ogromnym holu znajdowała się mała kanapa, stolik na klucze z przepięknie zdobionym wazonem. Z sufitu zwisał drogi, kryształowy żyrandol. Po prawej stronie znajdował się bogato wyposażony salon. Po lewej zaś duża kuchnia. Na przeciwko drzwi wejściowych były schody, prowadzące na piętro. Weszłam po nich. Był tam długi korytarz z 4 parami drzwi. Mieściła się tam sypialnia starszych, pokój Megan i sypialnie dla gości. Na samym końcu korytarza znajdowały się drewniane schody na strych. Tak miał być mój pokój. Jak najszybciej wbiegł po nich i powoli otworzyłam drzwi. Bałam się co tam ujrzę, bo miała go projektować moja matka, jednak to co tam zobaczyłam zapalonych mi dech w piersi. Cały pokoj był ciemno granatowy. Czarne meble poustawiane w rządku pod ścianą po lewej stronie. Nie było sufitu, tylko ogromne okno tam, gdzie powinien być dach. Drzwi balkonowe mieściły się obok ogromnego, dwuosobowego łóżka. Czarna satynowa pościel świeciła się w blasku popołudniowe słońca.
- O kurwa - to pierwsze co pomyślałam. Pokój był śliczny. Miałam też własną łazienkę. Była w niej wanna, prysznic, toaleta i umywalka. Nad nią wisiało ogromne lustro. Na środkupokoju leżał duży, puchaty dywan.
- I co? Podoba ci się? - zapytała, stojąca w drzwiach mama.
- Ty go urządziłaś? - spytałam niedowierzajac.
- No może nie ja, ale widzę ze ci się podoba. Na dole czeka na ciebie Lucy z obiadem. Ja, Megan i Nate jedziemy do miasta na zakupy. - powiedziała po czy wyszła z pokoju. Lucy była moją niańką odkąd tylko pamiętam. Gotowała mi ( i nie tylko mi ) obiady, sprzątała w domu i zajmowała się Megan, odkad skończyłam 13 lat, i nie potrzebowałam ciągłego monitoringu. Zeszłam po schodach na parter i weszłam do kuchni. Pulchna, niska kobieta po 50-tce stała odwrócona do mnie plecami i mieszał coś w garnku. Miała ciemne włosy z widoczną gdzieniegdzie siwizną.
- Co na obiad? - zapytałam siadając na jednym z 6 stołów barowych ustawionych wokół dużego stołu na środku kuchni. Pomieszczenie było urządzone nowocześnie. Na lewej ścianie stały szafki i kuchenka gazowa. Na ścianie obok, zlew a nad nim okno. Lodówka stała naprzeciwko mnie. Całe pomieszczenie było bardzo jasne. Jasno brązowe medale i beżowe ściany dodawał mu przytulnej atmosfery.
- Zrobiłam naleśniki. Ile ci nałożyć? - zapytała Lucy.
- Trzy. - odparłam po czym sięgnęłam po szklankę z sokiem. Po zjedzeniu pysznego obiadupposzłam do siebie. Otworzyłam drzwi balkonowe i rozejrzałam się po okolicy. Wszędzie las i jeszcze raz las. Jak ja tęsknią za Nowym Yorkiem. Za spalinami. Za samochodami. Mieszkała bym nadal w mieście gdyby nie Megan. Mała wymyśliła sobie że męczy ja miasto i zarządziła przeprowadzkę. Matka oczywiście się zgodziła. Ja nie miałam nic do powiedzenia. Szczerze to nie wiem dokładnie czy to tylko o to chodziło. Odkąd dwa tygodnie temu skończyłam 16 lat Camille i Nate są jacyś zagadkowi. Ciągle są jakieś wymówki abym nie chodziła sama po ciemku, jakby nagle przypomnieli sobie ze żyję. Martwią się o mnie, a ja tego nie potrzebuję. Już nie. Najdziwniejsze jest to że mam kategoryczny zakaz wychodzenia z domu, po zmroku, w dzień najbliższej pełni. Oni chyba naprawdę zwariowali. Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam się wykopać. Była już 23 gdy wyszłam z łazienki. Położyłam się pod satynową pościelą i zaczęłam rozmyślać nad jutrzejszym dniem. Pierwszy dzień w nowej szkole. Jacy są tam ludzie? Czy już pierwszego dnia będę musiała komuś wpiepszyć? Z tymi myślami zasnęłam.
***
Stałam przed garderobą niewiedząc w co się ubrać. Było ciepło wiec wyjęłam czerni rurki, i koszulkę z odsłoniętymi plecami. Weszłam do łazienki, uczesalam się i umalowałam. Lubiłam mocno podkreślać swoje oczy. Szybko ubrała przygotowane wcześniej ciuchy i przejrzałam się w lustrze.
- Fuck. - pomyślałam. Zapomniałam o tatuażu. Zrobiłam go sobie w 15 urodziny. Była to ogromna głową wilka, zakrywająca prawie całe plecy. Szybko przeszukałam szafe i znalazłam czarny sweter z rękawem do łokcia. Umyłam zęby, dzieła torebkę i zbiegła po schodach na parter. Wrzuciłam do torebki kanapkę przygotowaną przez Lucy i dwa jabłka. Szybko ubrała moje troszkę brudne już Conversy, zgarnęłam klucze do Mustanga i wyszłam z domu. Jechałam szybko, była już 7.40 , a na 8.00 miałam pierwszą lekcje. Po piętnastu minutach wjechałam na szkolny parking. Wyszłam z auta i nie zwracając uwagi na fakt że 40 osób które właśnie siedziało na ławkach przed szkołą, gapi się na mnie jak na oszołoma. Bywa. Cały budynek przypominałwwięzienie. Serio. Szare ściany, brak firanek woknach i rradnych roślin przed budynkiem, nie licząc trawy. Jedyne co odróżnia te miejsca to to, że tu nie ma krat w oknach. Westchnęłam ciężko. Może nie będzie tak źle? Wolnym krokiem ruszyła z stronę dużych drewnianych drzwi.
PS.: Podczas czytania słuchajcie piosenki Sail - AWOLNATION . Niewiem jak wam ale mi ta piosenka dodawała lekkiego, mrocznego efektu przy fragmencie z opisu nowego domu Ir. ;)
--------------------
- Gdzie oni mnie zabrali?- ta myśl nasunęła mi się pierwsza. Od pół godziny jechaliśmy drogą pośród gęstego lasu. Przez ten czas nie minęło nas żadne auto , a trzy razy na ulice wyskoczył jeleń.
- Za godzinę będziemy na miejscu. - powiedział prowadzący naszego Jeep'a Nathaniel.
Już po kilku minutach wjechaliśmy do niewielkiego miasteczka. Po obu stronach drogi mieściły się małe domki i bloki. Wzdłuż chodnika, w równych odstępach, ciągnęły się latarnie i ławeczki, na których siedzieli starsi ludzie. Gdzieniegdzie pojawiały się wąskie uliczki. Jedna z nich rzuciła mi się w oczy. Jechaliśmy wolno, więc mogłam jej się przyjrzeć. Wychodziła ona na mały plac z fontanną pośrodku. Wokół niej mieściły się małe sklepy i cukiernia. było tam kilka osób. Nie widziałam ich dokładnie. Nate przyśpieszył, a moja matka zaczęła trajkotać o naszym nowym "domu", jeśli można go tak nazwać. Matka i ojczym byli bogaci . Nawet bardzo. Mieli własną firmę i poświęcali jej dużo czasu. Nie przeszkadzało mi to. Byłam typem samotnika. Po jakimś czasie zobaczyłam że miasteczko się kończy. Wjechaliśmy w gęsty las. Znowu. Po 15 minutach wjechaliśmy na podjazd naszego nowego domu. Był ogromny. Wokół 2-piętrowej willi rozciągał się przepiękny ogród. Dom był cały beżowy, z ciemno brązową dachówką. Wysiadłam z samochodu. Obok mnie pojawił się czarny Mustang. Moje auto. W domu były już wszystkie rzeczy, które przywiozła specjalna ciężarówka. Matka i ojczym o wszystko zadbali. Powoli ruszyła w stronę ogromnych drzwi wejściowych. Pociągnęła za klamkę i weszłam do środka. W ogromnym holu znajdowała się mała kanapa, stolik na klucze z przepięknie zdobionym wazonem. Z sufitu zwisał drogi, kryształowy żyrandol. Po prawej stronie znajdował się bogato wyposażony salon. Po lewej zaś duża kuchnia. Na przeciwko drzwi wejściowych były schody, prowadzące na piętro. Weszłam po nich. Był tam długi korytarz z 4 parami drzwi. Mieściła się tam sypialnia starszych, pokój Megan i sypialnie dla gości. Na samym końcu korytarza znajdowały się drewniane schody na strych. Tak miał być mój pokój. Jak najszybciej wbiegł po nich i powoli otworzyłam drzwi. Bałam się co tam ujrzę, bo miała go projektować moja matka, jednak to co tam zobaczyłam zapalonych mi dech w piersi. Cały pokoj był ciemno granatowy. Czarne meble poustawiane w rządku pod ścianą po lewej stronie. Nie było sufitu, tylko ogromne okno tam, gdzie powinien być dach. Drzwi balkonowe mieściły się obok ogromnego, dwuosobowego łóżka. Czarna satynowa pościel świeciła się w blasku popołudniowe słońca.
- O kurwa - to pierwsze co pomyślałam. Pokój był śliczny. Miałam też własną łazienkę. Była w niej wanna, prysznic, toaleta i umywalka. Nad nią wisiało ogromne lustro. Na środkupokoju leżał duży, puchaty dywan.
- I co? Podoba ci się? - zapytała, stojąca w drzwiach mama.
- Ty go urządziłaś? - spytałam niedowierzajac.
- No może nie ja, ale widzę ze ci się podoba. Na dole czeka na ciebie Lucy z obiadem. Ja, Megan i Nate jedziemy do miasta na zakupy. - powiedziała po czy wyszła z pokoju. Lucy była moją niańką odkąd tylko pamiętam. Gotowała mi ( i nie tylko mi ) obiady, sprzątała w domu i zajmowała się Megan, odkad skończyłam 13 lat, i nie potrzebowałam ciągłego monitoringu. Zeszłam po schodach na parter i weszłam do kuchni. Pulchna, niska kobieta po 50-tce stała odwrócona do mnie plecami i mieszał coś w garnku. Miała ciemne włosy z widoczną gdzieniegdzie siwizną.
- Co na obiad? - zapytałam siadając na jednym z 6 stołów barowych ustawionych wokół dużego stołu na środku kuchni. Pomieszczenie było urządzone nowocześnie. Na lewej ścianie stały szafki i kuchenka gazowa. Na ścianie obok, zlew a nad nim okno. Lodówka stała naprzeciwko mnie. Całe pomieszczenie było bardzo jasne. Jasno brązowe medale i beżowe ściany dodawał mu przytulnej atmosfery.
- Zrobiłam naleśniki. Ile ci nałożyć? - zapytała Lucy.
- Trzy. - odparłam po czym sięgnęłam po szklankę z sokiem. Po zjedzeniu pysznego obiadupposzłam do siebie. Otworzyłam drzwi balkonowe i rozejrzałam się po okolicy. Wszędzie las i jeszcze raz las. Jak ja tęsknią za Nowym Yorkiem. Za spalinami. Za samochodami. Mieszkała bym nadal w mieście gdyby nie Megan. Mała wymyśliła sobie że męczy ja miasto i zarządziła przeprowadzkę. Matka oczywiście się zgodziła. Ja nie miałam nic do powiedzenia. Szczerze to nie wiem dokładnie czy to tylko o to chodziło. Odkąd dwa tygodnie temu skończyłam 16 lat Camille i Nate są jacyś zagadkowi. Ciągle są jakieś wymówki abym nie chodziła sama po ciemku, jakby nagle przypomnieli sobie ze żyję. Martwią się o mnie, a ja tego nie potrzebuję. Już nie. Najdziwniejsze jest to że mam kategoryczny zakaz wychodzenia z domu, po zmroku, w dzień najbliższej pełni. Oni chyba naprawdę zwariowali. Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam się wykopać. Była już 23 gdy wyszłam z łazienki. Położyłam się pod satynową pościelą i zaczęłam rozmyślać nad jutrzejszym dniem. Pierwszy dzień w nowej szkole. Jacy są tam ludzie? Czy już pierwszego dnia będę musiała komuś wpiepszyć? Z tymi myślami zasnęłam.
***
Stałam przed garderobą niewiedząc w co się ubrać. Było ciepło wiec wyjęłam czerni rurki, i koszulkę z odsłoniętymi plecami. Weszłam do łazienki, uczesalam się i umalowałam. Lubiłam mocno podkreślać swoje oczy. Szybko ubrała przygotowane wcześniej ciuchy i przejrzałam się w lustrze.
- Fuck. - pomyślałam. Zapomniałam o tatuażu. Zrobiłam go sobie w 15 urodziny. Była to ogromna głową wilka, zakrywająca prawie całe plecy. Szybko przeszukałam szafe i znalazłam czarny sweter z rękawem do łokcia. Umyłam zęby, dzieła torebkę i zbiegła po schodach na parter. Wrzuciłam do torebki kanapkę przygotowaną przez Lucy i dwa jabłka. Szybko ubrała moje troszkę brudne już Conversy, zgarnęłam klucze do Mustanga i wyszłam z domu. Jechałam szybko, była już 7.40 , a na 8.00 miałam pierwszą lekcje. Po piętnastu minutach wjechałam na szkolny parking. Wyszłam z auta i nie zwracając uwagi na fakt że 40 osób które właśnie siedziało na ławkach przed szkołą, gapi się na mnie jak na oszołoma. Bywa. Cały budynek przypominałwwięzienie. Serio. Szare ściany, brak firanek woknach i rradnych roślin przed budynkiem, nie licząc trawy. Jedyne co odróżnia te miejsca to to, że tu nie ma krat w oknach. Westchnęłam ciężko. Może nie będzie tak źle? Wolnym krokiem ruszyła z stronę dużych drewnianych drzwi.
środa, 11 marca 2015
Rozdział 1
-Ir, pośpiesz się.-zaszczebiotała moja matka.
-No już idę do cholery!-wrzasnęłam poirytowana. Stałam na środku swojej ogromnej łazienki. Spojrzałam w lustro. Ciemno brązowe włosy opadły bezwładnie na moje ramiona. Twarz miałam bladą, a czekoladowe oczy otoczone gęstym rzęsami. Na powiekach starannie nałożony czarny cień i grube kreski zrobione eyelynerem. Ubrana byłam jak zwykle, czarne rurki, koszulka z głębokim dekoltem i ciemno granatowa bluza z kapturem. Na nogach miałam niegdyś białe Conversy. Wyszłam powoli z łazienki kierując się w stronę mojego pokoju. Jak najszybciej wzięłam torebkę i zeszła po schodach do obszernego korytarza. Przechodząc obok salonu zobaczyłam , że nie ma tam już żadnych mebli.
-Szybko się uwineli. -pomyślałam. Wyszłam z domu. Było mi szkoda ze się wyprowadzamy, ale nie dałam tego po sobie poznać. W końcu spędziłam tu 15 lat.
-No nareszcie.-jękną mój ojczym, Nathaniel. Był on wysokim, dobrze zbudowanym 40-latkiem. Jak na swój wiek trzymał się całkiem nieźle. Był przystojny. Miał bujne włosy koloru blond. Gdzieniegdzie zobaczyć można było siwe kosmyki. Miła przenikliwe niebieskie oczy.
-Jak chcesz mogę sobie tam jeszcze postać.-warknęłam. Juz miał coś powiedzieć, ale na jego ramieniu pojawiła się ręką kobiety.
Moja matka była osobą radosną. Aż za bardzo. Cieszyła się ze wszystkiego, chyba że było to związane z moją skromną osobą. Tak samo jak Nat, miała blond włosy i niebieskie oczy. Była średniego wzrostu. Zawsze ubierająssię w żywe kolory.
Obok nich stała Mega, moja 11 letnia siostra. Można pomyśleć że z wyglądu moja matka, Camille, i Nathaniel wyglądali jak dwa aniołki, ale przy Mega to nic. Dziewczynka miała tak jasne włosy, że wyglądały jak śnieg lub biały puch. Jasno niebieskie oczy przewiercały duszę na wylot.
-Irlayn. - oho, zaczyna się -Proszę cię, wsiądź do samochodu. -matka zawsze tak mówiła gdy jest na mnie zła. Chyba musi się w końcu przyzwyczaić. Niechętnie powłokami nogi w stronę auta.
-Rodzice są na ciebie źli.-Mega wyszczeżyła białe ząbki w złośliwym uśmieszku. Mała suka. To przez nią wyprowadzamy się z Nowego Yorku. Ugryzłam się w język, żeby jej nie odpowiedzieć. Wyjęłam mojego IPhone'a i słuchawki. Zaczęłam słuchać muzyki i rysować coś w moim zeszycie. Mieliśmy jechać aż 5 godzin. To będzie długa podróż.
--------------------
Hej wszystkim :) rozdział krótki, ale będę statała się pisać co 2 dni :) Jak wam się podoba ? Czekam na szczere opinie w komentarzach :* Do napisania ;)
-No już idę do cholery!-wrzasnęłam poirytowana. Stałam na środku swojej ogromnej łazienki. Spojrzałam w lustro. Ciemno brązowe włosy opadły bezwładnie na moje ramiona. Twarz miałam bladą, a czekoladowe oczy otoczone gęstym rzęsami. Na powiekach starannie nałożony czarny cień i grube kreski zrobione eyelynerem. Ubrana byłam jak zwykle, czarne rurki, koszulka z głębokim dekoltem i ciemno granatowa bluza z kapturem. Na nogach miałam niegdyś białe Conversy. Wyszłam powoli z łazienki kierując się w stronę mojego pokoju. Jak najszybciej wzięłam torebkę i zeszła po schodach do obszernego korytarza. Przechodząc obok salonu zobaczyłam , że nie ma tam już żadnych mebli.
-Szybko się uwineli. -pomyślałam. Wyszłam z domu. Było mi szkoda ze się wyprowadzamy, ale nie dałam tego po sobie poznać. W końcu spędziłam tu 15 lat.
-No nareszcie.-jękną mój ojczym, Nathaniel. Był on wysokim, dobrze zbudowanym 40-latkiem. Jak na swój wiek trzymał się całkiem nieźle. Był przystojny. Miał bujne włosy koloru blond. Gdzieniegdzie zobaczyć można było siwe kosmyki. Miła przenikliwe niebieskie oczy.
-Jak chcesz mogę sobie tam jeszcze postać.-warknęłam. Juz miał coś powiedzieć, ale na jego ramieniu pojawiła się ręką kobiety.
Moja matka była osobą radosną. Aż za bardzo. Cieszyła się ze wszystkiego, chyba że było to związane z moją skromną osobą. Tak samo jak Nat, miała blond włosy i niebieskie oczy. Była średniego wzrostu. Zawsze ubierająssię w żywe kolory.
Obok nich stała Mega, moja 11 letnia siostra. Można pomyśleć że z wyglądu moja matka, Camille, i Nathaniel wyglądali jak dwa aniołki, ale przy Mega to nic. Dziewczynka miała tak jasne włosy, że wyglądały jak śnieg lub biały puch. Jasno niebieskie oczy przewiercały duszę na wylot.
-Irlayn. - oho, zaczyna się -Proszę cię, wsiądź do samochodu. -matka zawsze tak mówiła gdy jest na mnie zła. Chyba musi się w końcu przyzwyczaić. Niechętnie powłokami nogi w stronę auta.
-Rodzice są na ciebie źli.-Mega wyszczeżyła białe ząbki w złośliwym uśmieszku. Mała suka. To przez nią wyprowadzamy się z Nowego Yorku. Ugryzłam się w język, żeby jej nie odpowiedzieć. Wyjęłam mojego IPhone'a i słuchawki. Zaczęłam słuchać muzyki i rysować coś w moim zeszycie. Mieliśmy jechać aż 5 godzin. To będzie długa podróż.
--------------------
Hej wszystkim :) rozdział krótki, ale będę statała się pisać co 2 dni :) Jak wam się podoba ? Czekam na szczere opinie w komentarzach :* Do napisania ;)
wtorek, 10 marca 2015
Prolog
Czasami człowiek czuje się wybrykiem natury. Jakby nie pasował do reszty społeczności. Czasem jest odmieńcem nawet w swojej rodzinie. Po prostu jest inny...
...ale inny nie znaczy gorszy.
Cała ta historia zaczęła się 16 lat temu, gdy moja "kochana" matka zaszła w ciążę. Czuliście się kiedyś niechciani? Ja tak. I to codziennie. Przyszłam na świat ale nikt mnie tam nie chciał. Matka, odkąd tylko pamiętam, siedzi w pracy. Nie znam swojego prawdziwego ojca. Ale nie rozpaczam. Mój ojczym, Nathaniel, ma mnie tak samo gdzieś jak matka. Możecie powiedzieć że to nic nie warta historia kolejnej zakompleksionej nastolatki. Nic bardziej mylnego. Nazywam się Irlayn Light, i przedstawiam wam moją historię. Z "innymi" ludźmi. I miasteczkiem pełnym tajemnic.
Subskrybuj:
Posty (Atom)