Hej wszystkim. Przepraszam ze rozdział tak późno, ale była mu babci a ona nie ma internetu. Z góry przepraszam za błędy, ale pisze na telefonie. Czekam na komentarze.
PS.: Podczas czytania słuchajcie piosenki Sail - AWOLNATION . Niewiem jak wam ale mi ta piosenka dodawała lekkiego, mrocznego efektu przy fragmencie z opisu nowego domu Ir. ;)
--------------------
- Gdzie oni mnie zabrali?- ta myśl nasunęła mi się pierwsza. Od pół godziny jechaliśmy drogą pośród gęstego lasu. Przez ten czas nie minęło nas żadne auto , a trzy razy na ulice wyskoczył jeleń.
- Za godzinę będziemy na miejscu. - powiedział prowadzący naszego Jeep'a Nathaniel.
Już po kilku minutach wjechaliśmy do niewielkiego miasteczka. Po obu stronach drogi mieściły się małe domki i bloki. Wzdłuż chodnika, w równych odstępach, ciągnęły się latarnie i ławeczki, na których siedzieli starsi ludzie. Gdzieniegdzie pojawiały się wąskie uliczki. Jedna z nich rzuciła mi się w oczy. Jechaliśmy wolno, więc mogłam jej się przyjrzeć. Wychodziła ona na mały plac z fontanną pośrodku. Wokół niej mieściły się małe sklepy i cukiernia. było tam kilka osób. Nie widziałam ich dokładnie. Nate przyśpieszył, a moja matka zaczęła trajkotać o naszym nowym "domu", jeśli można go tak nazwać. Matka i ojczym byli bogaci . Nawet bardzo. Mieli własną firmę i poświęcali jej dużo czasu. Nie przeszkadzało mi to. Byłam typem samotnika. Po jakimś czasie zobaczyłam że miasteczko się kończy. Wjechaliśmy w gęsty las. Znowu. Po 15 minutach wjechaliśmy na podjazd naszego nowego domu. Był ogromny. Wokół 2-piętrowej willi rozciągał się przepiękny ogród. Dom był cały beżowy, z ciemno brązową dachówką. Wysiadłam z samochodu. Obok mnie pojawił się czarny Mustang. Moje auto. W domu były już wszystkie rzeczy, które przywiozła specjalna ciężarówka. Matka i ojczym o wszystko zadbali. Powoli ruszyła w stronę ogromnych drzwi wejściowych. Pociągnęła za klamkę i weszłam do środka. W ogromnym holu znajdowała się mała kanapa, stolik na klucze z przepięknie zdobionym wazonem. Z sufitu zwisał drogi, kryształowy żyrandol. Po prawej stronie znajdował się bogato wyposażony salon. Po lewej zaś duża kuchnia. Na przeciwko drzwi wejściowych były schody, prowadzące na piętro. Weszłam po nich. Był tam długi korytarz z 4 parami drzwi. Mieściła się tam sypialnia starszych, pokój Megan i sypialnie dla gości. Na samym końcu korytarza znajdowały się drewniane schody na strych. Tak miał być mój pokój. Jak najszybciej wbiegł po nich i powoli otworzyłam drzwi. Bałam się co tam ujrzę, bo miała go projektować moja matka, jednak to co tam zobaczyłam zapalonych mi dech w piersi. Cały pokoj był ciemno granatowy. Czarne meble poustawiane w rządku pod ścianą po lewej stronie. Nie było sufitu, tylko ogromne okno tam, gdzie powinien być dach. Drzwi balkonowe mieściły się obok ogromnego, dwuosobowego łóżka. Czarna satynowa pościel świeciła się w blasku popołudniowe słońca.
- O kurwa - to pierwsze co pomyślałam. Pokój był śliczny. Miałam też własną łazienkę. Była w niej wanna, prysznic, toaleta i umywalka. Nad nią wisiało ogromne lustro. Na środkupokoju leżał duży, puchaty dywan.
- I co? Podoba ci się? - zapytała, stojąca w drzwiach mama.
- Ty go urządziłaś? - spytałam niedowierzajac.
- No może nie ja, ale widzę ze ci się podoba. Na dole czeka na ciebie Lucy z obiadem. Ja, Megan i Nate jedziemy do miasta na zakupy. - powiedziała po czy wyszła z pokoju. Lucy była moją niańką odkąd tylko pamiętam. Gotowała mi ( i nie tylko mi ) obiady, sprzątała w domu i zajmowała się Megan, odkad skończyłam 13 lat, i nie potrzebowałam ciągłego monitoringu. Zeszłam po schodach na parter i weszłam do kuchni. Pulchna, niska kobieta po 50-tce stała odwrócona do mnie plecami i mieszał coś w garnku. Miała ciemne włosy z widoczną gdzieniegdzie siwizną.
- Co na obiad? - zapytałam siadając na jednym z 6 stołów barowych ustawionych wokół dużego stołu na środku kuchni. Pomieszczenie było urządzone nowocześnie. Na lewej ścianie stały szafki i kuchenka gazowa. Na ścianie obok, zlew a nad nim okno. Lodówka stała naprzeciwko mnie. Całe pomieszczenie było bardzo jasne. Jasno brązowe medale i beżowe ściany dodawał mu przytulnej atmosfery.
- Zrobiłam naleśniki. Ile ci nałożyć? - zapytała Lucy.
- Trzy. - odparłam po czym sięgnęłam po szklankę z sokiem. Po zjedzeniu pysznego obiadupposzłam do siebie. Otworzyłam drzwi balkonowe i rozejrzałam się po okolicy. Wszędzie las i jeszcze raz las. Jak ja tęsknią za Nowym Yorkiem. Za spalinami. Za samochodami. Mieszkała bym nadal w mieście gdyby nie Megan. Mała wymyśliła sobie że męczy ja miasto i zarządziła przeprowadzkę. Matka oczywiście się zgodziła. Ja nie miałam nic do powiedzenia. Szczerze to nie wiem dokładnie czy to tylko o to chodziło. Odkąd dwa tygodnie temu skończyłam 16 lat Camille i Nate są jacyś zagadkowi. Ciągle są jakieś wymówki abym nie chodziła sama po ciemku, jakby nagle przypomnieli sobie ze żyję. Martwią się o mnie, a ja tego nie potrzebuję. Już nie. Najdziwniejsze jest to że mam kategoryczny zakaz wychodzenia z domu, po zmroku, w dzień najbliższej pełni. Oni chyba naprawdę zwariowali. Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam się wykopać. Była już 23 gdy wyszłam z łazienki. Położyłam się pod satynową pościelą i zaczęłam rozmyślać nad jutrzejszym dniem. Pierwszy dzień w nowej szkole. Jacy są tam ludzie? Czy już pierwszego dnia będę musiała komuś wpiepszyć? Z tymi myślami zasnęłam.
***
Stałam przed garderobą niewiedząc w co się ubrać. Było ciepło wiec wyjęłam czerni rurki, i koszulkę z odsłoniętymi plecami. Weszłam do łazienki, uczesalam się i umalowałam. Lubiłam mocno podkreślać swoje oczy. Szybko ubrała przygotowane wcześniej ciuchy i przejrzałam się w lustrze.
- Fuck. - pomyślałam. Zapomniałam o tatuażu. Zrobiłam go sobie w 15 urodziny. Była to ogromna głową wilka, zakrywająca prawie całe plecy. Szybko przeszukałam szafe i znalazłam czarny sweter z rękawem do łokcia. Umyłam zęby, dzieła torebkę i zbiegła po schodach na parter. Wrzuciłam do torebki kanapkę przygotowaną przez Lucy i dwa jabłka. Szybko ubrała moje troszkę brudne już Conversy, zgarnęłam klucze do Mustanga i wyszłam z domu. Jechałam szybko, była już 7.40 , a na 8.00 miałam pierwszą lekcje. Po piętnastu minutach wjechałam na szkolny parking. Wyszłam z auta i nie zwracając uwagi na fakt że 40 osób które właśnie siedziało na ławkach przed szkołą, gapi się na mnie jak na oszołoma. Bywa. Cały budynek przypominałwwięzienie. Serio. Szare ściany, brak firanek woknach i rradnych roślin przed budynkiem, nie licząc trawy. Jedyne co odróżnia te miejsca to to, że tu nie ma krat w oknach. Westchnęłam ciężko. Może nie będzie tak źle? Wolnym krokiem ruszyła z stronę dużych drewnianych drzwi.
Gdyby nie błędy, lepiej by się czytało, ale super :) Jest ciekawie, a ty nie chcesz mi powiedzieć, co będzie dalej. Zobaczysz, jeszcze to z cb wyciągnę.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o piosenkę to... jak dla mnie zbyt muląca xd Ale ważne, że Tobie się podoba ;)
Wiem, wiem. Te błędy mnie odbijają. Jak się pisze na telefonie to taki jest efekt :/ ciesze się że ci się spodobało :)
UsuńDobra nie będę pisać o błędach.
OdpowiedzUsuńRozdział super :) Zapowiada się ciekawie, uwielbiam domy w lesie :)
O jesuu, moja koleżanka też chce sobie jebnąć wilka na plecach O.o
Pozdrawiam.
~ Rosie
Hej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się coraz bardziej i najważniejsze: robi się mrocznie :) Czyżby ona była wilkołakiem? Tak sądzę, ale nie wiem, czy mam rację. Podoba mi się jak piszesz ;)
Co do błędów, to było sporo literówek i "wpieprzyć" pisze się przez "rz" ;)
Pozdrawiam :**
Juliet